Pan piłkarz się bawi!

W głębokim cieniu koronawirusa trwają treningi przyszłych… bankrutów. Nie zależy im na rozgłosie, więc tylko nieliczne informacje przedostają się do mediów.
 
Ta ostatnia dotyczyła dzielnego grajka Evertonu, Moise Keana. Włoch ma bujną fantazję, która w połączeniu z młodym wiekiem podpowiedziała mu, żeby zaszaleć, skoro z powodu przerwy w rozgrywkach spowodowanej koronawirusem nie wie jak zagospodarować sporo wolnego czasu.
 
Zorganizował w domu huczną imprezę z udziałem kilku piękności. Odbiła się szerokim echem, a brukowiec „The Sun” nazwał ją ”dziką” wspominając, że skończyła się „we wczesnych godzinach porannych”. Jego pracodawca wydał w tej sprawie specjalne oświadczenie: 
 
„Everton z przerażeniem przyjął do wiadomości informację o incydencie, w którym zawodnik pierwszej drużyny zignorował wytyczne rządu i politykę klubu w odniesieniu do koronawirusa. Klub zdecydowane wyraża swoje rozczarowanie zachowaniem zawodnika i jednoznacznie stwierdza, że takie działania są całkowicie niedopuszczalne”.
 
Niby wszystko prawda, ale kto bogatemu zabroni? Kean ma dwadzieścia lat i tygodniówkę w wysokości pięćdziesięciu tysięcy funtów! Czyli co siedem dni dostaje tyle pieniędzy, na ile wiele obywateli kraju, w którym obecnie mieszka, musi pracować przez rok. Być może dlatego wydaje mu się, że świat leży o jego stóp.
 
Trzeba mieć mocną głowę, by po transferze do premier League z Milanu za 27 milionów funtów, nie zaczęło w niej szumieć. Jego aż tak mocna z pewnością nie jest. W Premier League raczej nie błyszczy, za to wspaniale sprawdza się w innej dziedzinie – pan piłkarz się bawi, bo go na to stać. 
 
Gdy wstrzymano rozgrywki ligowe zawodnicy zajęli się inną formą aktywności, nagłaśniając swoje pomysły za pośrednictwem internetu. Najbardziej utkwiły mi w pamięci harce wykonywane z rolką papieru toaletowego.
 
Inni, szczególnie w Anglii, woleli jednak bardziej poważny sport, czyli imprezowanie. Nie tylko Keana opisano z tego powodu w mediach. Mocno zabalował też gwiazdor Aston Villi Jack Grealish. „The Sun” wytropił w londyńskich klubach, gdy jeszcze normalnie działały, całą grupę ligowych gwiazd. Byli to: Dele Alli (Tottenham Hotspur), Kyle Walker, Riyad Mahrez (Manchester City), James Maddison czy Ben Chilwell (Leicester City). 
 
Walker wykazał się później jeszcze większą aktywnością organizując imprezę w towarzystwie prostytutek. Wcześniej apelował do kibiców, by podczas epidemii pozostali w domu. Nie sprecyzował jednak, czy o taki rodzaj aktywności domowej mu chodzi, jaki sam zaprezentował.
 
Od kilku tygodni intryguje mnie pytanie – ilu jeszcze piłkarzy Premier League teraz imprezuje, tylko na tyle dyskretnie, że informacje nie przedostają się do mediów? Bo nie uwierzę, że wszyscy grzecznie siedzą w domach, wykonując różne ćwiczenia, by jak najlepiej przygotować się do powrotu na boisko.
 
Do piłki trafiają często osobnicy z tak zwanych trudnych środowisk. Ciężko od nich oczekiwać, by nagle zaczęli się zachowywać jak dobrze wychowani chłopcy z przykładnych rodzin. Tym bardziej, że są bardzo szybko rozbestwiani niewiarygodnie wysokimi zarobkami.
 
 
Można więc powiedzieć, że w okresie pandemii koronawirusa niektórzy bez rozgłosu intensywnie trenują. Jest duża szansa, że dzięki nabytym teraz umiejętnościom, po zakończeniu kariery staną się częścią tych sześćdziesięciu procent.
▬ ▬ ● ▬