Porażka, która jednak… cieszy

Fot. Trafnie.eu

Wisłę Kraków uległa w Zabrzu Górnikowi 0:2 w ostatnim meczu pierwszej kolejki ligowej po zimowej przerwie.  W meczu, którego mogło nie być.

W roli kapitana na boisko wyprowadził Wisłę Jakub Błaszczykowski. W krakowskim klubie zaczynał profesjonalne kopanie piłki, by na zakończenie kariery nie tylko do niego wrócić po dwunastu latach, ale też pomóc finansowo!!!

Byłoby pięknie, gdyby w tym scenariuszu pojawił się kolejny punkt – wychodzi na boisko w koszulce ukochanego klubu z jego pomocą uratowanego przed bankructwem, stając się bohaterem meczu. Mniejsza o to, czy zdobywając zwycięską bramkę, czy świetną grą stwarzając okazje dla kolegów z drużyny...  

Tak pięknie jednak nie było. Błaszczykowski został surowo oceniony za swój występ, który do najlepszych na pewno nie należał. A może oczekiwano (nadal oczekuje) od niego zdecydowanie zbyt dużo?   

Przypomnę tylko, że bardzo ostrożnie podchodziłem do tego, co może zaprezentować po powrocie do rodzimej ligi:

„Nie wiem w jakiej jest formie, czyli co może jeszcze dać Wiśle Kraków. Oczywiście poza materialnym wsparciem i wielkim sercem, którym już odwdzięczył się klubowi za lata, gdy zaczynał w nim poważną karierę.

Ale na co stać obecnie Błaszczykowskiego, nie wie chyba nawet sam Błaszczykowski po kilku latach walki z kontuzjami i własnym organizmem, kolejny raz buntującym się z powodu kolejnych treningowych i meczowych obciążeń, trochę ponad jego możliwości”.

Teraz już wiadomo, dlaczego w ubiegłym roku miał problemy z występami w Bundeslidze. Nadal jednak nie wiadomo, czy to optimum jego obecnych możliwości, czy poprzez pracę na treningach jest w stanie przygotować się znacznie lepiej do kolejnych meczów? Bo w takiej formie wiele Wiśle nie pomoże. Reprezentacji zresztą też.

A może inne pytanie – ile drużyna Wisły jest w stanie pomóc Błaszczykowskiemu? Czy radziłby sobie lepiej, gdyby w poniedziałkowy wieczór lepiej grali wszyscy wokół niego? Okazało się, że łatwiej sprzedać wszystkie nowe akcje klubu za cztery miliony złotych w ciągu doby, niż odbudować w zimowej przerwie drużynę, z której ubyło ponad połowę czołowych zawodników.  

Wisła na razie właściwie nie ma drużyny. Ma kilku piłkarzy, którzy pozostali z jesiennej kadry, a także kilku nowych. Na razie jeszcze razem nie funkcjonują, jak powinni. Trzeba ich poskładać na nowo. Bo same nazwiska nie grają, co dowodzi nie tylko przykład Błaszczykowskiego, ale też Sławomir Peszko. Przeciwko Górnikowi, po przeprowadzce z Lechii, wystąpił pierwszy raz od lipca. Za wiele o jego grze napisać się jednak nie da.

Choć na wszystko można też spojrzeć inaczej. Kibice Wisły powinni się cieszyć z… porażki swej drużyny na boisku w Zabrzu. Przecież zamiast niej mogli przeczytać w zestawieniu wyników: „Górnik Zabrze – Wisła Kraków 3:0 (walkower)”. Jeszcze na początku stycznia taki scenariusz wydawał się więcej niż możliwy.

▬ ▬ ● ▬