Rachunek sumienia

Kto jeszcze nie zabierał głosu na temat triumfu Bayernu z Robertem Lewandowskim w Lidze Mistrzów? Cisza... To ciągle dyżurny temat w jego ojczyźnie.

Włączyłem w poniedziałek po południu telewizor i ogólne wiadomości zaczynały się od informacji o meczu finałowym Bayernu Monachium z Paris Saint-Germain, choć ten odbył się poprzedniego dnia. Przez cały dzień to był dominujący temat w polskich mediach. I to niekoniecznie tylko w tych zajmujących się sportem.

Portale internetowe wręcz bombardowały informacjami o Lewandowskim i jego zwycięskiej drużynie. A to fotką z szatni jaką wrzucił do internetu. A to filmikiem wysłanym do „Peszkina”, czyli Sławomira Peszki, jednego z najlepszych kumpli. A to inną jego fotką z Pucharem Mistrzów w hotelowym... łóżku.

Lewandowski został już praktycznie oficjalnie koronowany w swojej ojczyźnie. Gdy słyszałem jakim tonem jeden z redaktorów mówił, że jest BEZSPRZECZNIE NAJLEPSZYM PIŁKARZEM ŚWIATA, aż zacząłem się bać, że za chwilę odbiorą mi obywatelstwo i wygonią z kraju. Jeśli tylko ktoś przeczyta teraz tekst, który niedawno napisałem, odnoszący się do jego porównania z Messim. Oj, marny mój los.

Największym jednak wrogiem stały się francuskie media, które podle oceniły Lewandowskiego za występ w finałowym meczu. Dokładnie nie wiem jak podle, bowiem w szczegóły się nie zagłębiałem, wystarczył mi tylko sam tytuł w internecie.

Choć w jednym francuskim mieście w niedzielny wieczór Lewandowski i jego kumple z Bayernu byli prawdziwymi bohaterami. Kibice Olympique świętowali w Marsylii ich triumf nad znienawidzonym klubem z Paryża. Samo życie, w którym porażka jednych jest radością drugich, życzących im jak najgorzej. Szczególnie w kibicowskim świecie to norma.

Przez cały poniedziałek kariera Lewandowskiego została rozebrana na czynniki pierwsze. W jej opisie pojawiały się takie słowa jak „rewolucja” i „metamorfoza”, takie określenia jak „najważniejsza lekcja” i „spłacony dług”.

Głos zabrał też jego były agent Cezary Kucharski (za: przegladsportowy.pl):

„Nie będę fałszywie skromny. Wiem, co zrobiłem dla kariery Roberta. Kiedy przechodził do Niemiec już wtedy myślałem nad tym, by kolejnym krokiem w jego karierze był Bayern Monachium. Doradziłem Robertowi właściwe ruchy w odpowiednim momencie. Czuję się cząstką tego sukcesu. Miałem wpływ na to, że Lewandowski znalazł się w Monachium. Projekt zdobycia Ligi Mistrzów się powiódł. Miałbym niedosyt, gdyby Robert nie wygrał Champions League z Bayernem”.

Choć panowie obecnie zdecydowanie za sobą nie przepadają, trzeba przyznać, że ich spotkanie przed wieloma laty i późniejsza współpraca była owocna dla obu. Jeden dobrze podpowiadał drugiemu w ważnym momencie jego kariery. Nie połaszczył się na większe pieniądze, które oferowała Jagiellonia Białystok czy Cracovia, dlatego wybrali ofertę Lecha Poznań. I na pewno wybrali dobrze, biorąc pod uwagę jak potoczyła się dalsza kariera Lewandowskiego.

A ten stał się już dobrem narodowym, więc gdy Jerzy Brzęczek ogłaszał powołania na wrześniowe mecze reprezentacji w Lidze Narodów pomijając napastnika Bayernu, nikt nie protestował! Naród stwierdził bez szemrania, że drużyna tym razem musi sobie poradzić bez niego, bo zasłużył na odpoczynek.

Zasłużył na pewno. Choć warto by było, żeby wszyscy, którzy dziś tak o niego dbają, na wyścigi chcą mu stawiać pomniki, zrobili najpierw rachunek sumienia i przypomnieli sobie, co mówili i pisali o nim przed siedmioma laty, gdy wręcz nim poniewierano, bo nie mógł długo strzelić bramki z akcji w reprezentacji. Ja pisałem tak po meczu eliminacyjnym z Czarnogórą:

„Lewandowski, zdobywca wyrównującego gola, był jednym z bohaterów wieczoru. Namiętnie komentowano jego przełamanie. Nie z karnego, jak z San Marino, ale z gry. Zdobył tak dla reprezentacji pierwszą bramkę od inauguracyjnego meczu EURO 2012 z Grecją.

Przez kolejny rok dobrych rad udzielał mu niemal każdy, kto miał ochotę. Niektórzy próbowali go nawet pogonić z kadry. Ja należałem do drugiej grupy, która chciała przyłożyć trochę lodu do głów przedstawicieli pierwszej. Gdyby nawet Lewandowski wczoraj znów nie trafił, nadal uważałbym go za zawodnika światowej klasy. Już dawno takiego polska piłka nie miała. Każdy, kto ma na jej temat choć średnie pojęcie, powinien zauważyć co on potrafi robić z piłką na boisku”.

Dzisiaj kochają go wszyscy. Szkoda, że wtedy (spora) część z tych kochających zatruła mu kilkanaście miesięcy życia, chcąc nawet sadzać go na ławie!!!

▬ ▬ ● ▬