2016-11-14
Rzeczywiście powrót z dżungli?
Przydały się dwa dni, by ochłonąć po meczu w Bukareszcie. Teraz można ze spokojem spojrzeć na to, co działo się w piątkowy wieczór.
Temat pierwszy – dotyczący wydarzeń na boisku. Zgadzam się z apelem prezesa Bońka, żeby „nie szaleć”, jeśli dobrze zapamiętałem. Bo szaleć na razie nie ma po czym. Przypomnę tylko komentarze po poprzednim meczu. Że tylko krok od kompromitacji, że dramat, że żal było patrzeć, co wyrabiali piłkarze na Narodowym.
Twierdziłem wtedy, i zdania nie zmieniłem, że takie mecze, jak ten z Armenią, nie są niczym niezwykłym. Nie tak łatwo złoić komuś skórę tylko dlatego, że teoretycznie jest słabszy. Na moją ocenę nie wpłynęła nawet afera pijacko-karciana, która ujrzała światło dzienne chwilę potem. I niech potwierdzeniem słuszności tej tezy będzie zwycięstwo Ormian z Czarnogórcami.
Piłka ciągle bywa nieprzewidywalna. Dobrze, że chociaż w tej nieprzewidywalności szczęście jest ciągle po naszej stronie. Oczekuję kolejnych turbulencji w polskiej grupie, mając nadzieje, że będą ich doświadczać głównie rywale, nie orły Nawałki.
Na razie reprezentacja Polski ma trzy punkty przewagi nad Czarnogórą. Tylko trzy, bo różnicę można zniwelować w jednym meczu. Ten najbliższy dla Polaków znowu na wyjeździe, właśnie z Czarnogórą. Jeśli komuś się wydaje, że Bukareszt jest „gorącym terenem”, nie był jeszcze w Podgoricy. Tam pod koniec marca znowu będzie boiskowa wojna. Już jedną taką przeżyłem w 2012 roku, też w eliminacjach do mistrzostw świata.
„Nie szaleć” nie znaczy oczywiście, żeby nie dostrzegać tego, co wydarzyło się w Bukareszcie, przynajmniej z trzech powodów – pierwszy od lat wygrany mecz eliminacyjny na wyjeździe z poważnym rywalem, wreszcie bez straty bramki (bramek) i, może najważniejsze, w obu połowach drużyna grała na podobnym poziomie, nie będąc po przerwie cieniem samej siebie.
Gdy zebrać to wszystko do kupy, naprawdę wygląda obiecująco. Być może kadra ma wreszcie brakujące ogniwo. Nad Piotrem Zielińskim pochylałem się już parę razy. Od dawna nie mam wątpliwości, jak wielkim dysponuje potencjałem. Czy wreszcie zaczął go pokazywać także w reprezentacji? Jeśli tak, powodów do pochwał, dla Zielińskiego i drużyny, może zacząć przybywać w tempie geometrycznym. Pierwszy krok do tego – zachować zimną głowę w Podgoricy i zrobić to samo, co w Bukareszcie.
Temat drugi – ocena wydarzeń na trybunach i poza stadionem. Komentarze w internecie określiły je jako „bydło”, „powrót z dżungli” czy „pożegnanie z dziczą”. Muszę przyznać, że miejscowi kibice spisali się dzielnie. Robili wszystko, by nie zobaczyć na żywo kolejnego meczu reprezentacji Rumunii na własnym stadionie. Jest niemal pewne, że im się udało. Zdziwię się mocno, jeśli nie będą musieli za karę grać przy pustych trybunach.
Można więc odnieść wrażenie, że dla przyjezdnych był to rzeczywiście obóz przetrwania w piłkarskiej dżungli. Tylko z pozoru. Już kiedyś napisałem, że polscy kibice przyciągają problemy, jak magnes opiłki żelaza, co piątkowy mecz znów potwierdził.
Goście byli odpowiednio wyedukowani, odrobili pracę domową. Sprowokowali miejscowych przyśpiewką - „Ria, ria, ria Hungaria” - ze względu na różne drażliwe fragmenty historii rumuńsko-węgierskiej. Oczywiście w niczym nie usprawiedliwia to faktu, że w ramach rewanżu zostali obrzuceni zapalonymi racami.
Niestety polscy kibice mają tak fatalną markę, na którą wytrwale pracowali latami, że traktowani bywają w Europie niczym dżuma. Raczej nigdzie nie są mile widzianymi gośćmi, chyba że przez miejscowych bandytów. Ci z Rumunii postawili sobie za punkt honoru, by się z nimi lać, jeśli tylko będzie okazja. A jak nie będzie, warto ją stworzyć. No to stworzyli.
Po tym co działo się niedawno w Warszawie na meczu Ligi Mistrzów z Borussią... Po tym, co działo się podczas wielu gościnnych występów, gdy kibice z Polski ruszali w świat... Po tym, co dzieje się regularnie na polskich stadionach i poza nimi - akurat moi rodacy powinni ostrożniej wystawiać innym srogie cenzurki dotyczące kibicowania. Najpierw trzeba odważnie spojrzeć w lustro. Dopóki problem bandytyzmu nie zostanie rozwiązany, a dzielą nas od tego lata świetlne, lepiej zachować więcej pokory. Przynajmniej to...
▬ ▬ ● ▬