Spodziewana niespodzianka, czyli...

Fot. Trafnie.eu

Adam Nawałka ogłosił pełną kadrę na mecze towarzyskie. Wszyscy komentują powołanie jednego zawodnika, choć mnie zainteresowało coś zupełnie innego.

Przeciwko Nigerii i Korei Południowej ma teoretycznie szansę zagrać aż trzydziestu zawodników. Tylu znalazło się w kadrze ogłoszonej, a raczej uzupełnionej w piątek przez selekcjonera o piłkarzy z Ekstraklasy. Na pewno wszyscy nie zagrają, bo pan trener nie ma zwyczaju, by każdy wybiegał automatycznie na boisko choćby na minutę.

Oczywiście najwięcej komentarzy wzbudziło powołanie Tarasa Romanczuka, ukraińskiego pomocnika, który od lat mieszka i gra w Polsce, więc bez problemu dostał polskie obywatelstwo. Typowa spodziewana niespodzianka, o której spekulowano od dawna.

Mój ulubiony ulubieniec Jan Tomaszewski zawyrokował już kilka dni wcześniej, że jego ewentualna obecność w kadrze to straszny błąd, który rozwaliłby w niej całą atmosferę. Chyba nie ma większego zagrożenia dla wspomnianej atmosfery niż częste wypowiedzi tego pożal się Boże eksperta. Zresztą gdyby Romanczuk dobrze sobie poradził w nowych barwach, Tomaszewski z pewnością będzie w pierwszym rzędzie tych, którzy go zaczną wychwalać.

Pomocnik Jagiellonii pokazał w ostatnich sezonach, że jest niezwykle solidnym zawodnikiem, dzięki czemu wyróżniał się w Ekstraklasie. Jednak mam nadzieję, że nikt nie będzie oczekiwał od niego cudów w reprezentacji, bo może się przeliczyć. Nie jest to bowiem piłkarz, który mógłby ją zbawić. Warto o tym wspomnieć już dziś, jeszcze przed jego ewentualnym debiutem, by później, w razie jakieś wpadki drużyny, ktoś nie próbował na skróty poszukać winnego.

Uważam, że Romanczuk przy obecnych powołaniach jest zdecydowanie tematem... zastępczym. Szum jaki powstał wokół niego sprawia, że mało kto zwraca uwagę na różne problemy. Może to nawet brzmi trochę dziwnie, że piszę o problemach kadry powołanej dokładnie w tym samym momencie, gdy w najnowszym rankingu FIFA podskoczyła na szóste miejsce! Przecież to światowa potęga.

Dlatego zabawne wydaje się, że owa potęga kolejny rok rozpaczliwie szuka lewego obrońcy. Powołanie przez Nawałkę Pawła Jaroszyńskiego z Chievo Werona jest tego kolejnym dowodem, skoro wystąpił on w zaledwie sześciu meczach w Serie A w tym sezonie.

Umieszczenie w kadrze Macieja Rybusa wśród pomocników dowodzi, że miałem rację, gdy przed dwoma laty pisałem:

„Moim zdaniem nigdy nie będzie lewym obrońcą na miarę oczekiwań, bo się do tego nie nadaje”.

I wystawianie go na siłę na tej pozycji było robieniem krzywdy i jemu, i drużynie.

Z kolei nominacja dla Bartosza Białkowskiego z Ipswich Town stanowi ostateczne pogrzebanie teorii, że polska piłka bramkarzami stoi i ma ich na pęczki. Skoro szukanie trzeciego na tę pozycję do kadry na mistrzostwa świata zmusiło Nawałkę do powołania zawodnika po trzydziestce z drugiej ligi angielskiej, to już chyba niczego nie trzeba komentować. Wniosek nasuwa się oczywisty.

Powrót do reprezentacji Arkadiusza Milika jest dowodem posuchy także w ofensywie. Bo skoro pan selekcjoner mówi wyraźnie, że u niego zawodnicy muszą regularnie grać w klubach, a bierze takiego, który po ciężkiej (kolejnej!) kontuzji wyszedł na zmianę na zaledwie kwadrans, o czym to świadczy? O braku wartościowych następców, dlatego powołał zawodnika, który w obecnej formie do występów w kadrze na pewno jeszcze nie jest przygotowany.

▬ ▬ ● ▬