Spokojnie poczekam na wyniki

Fot. Trafnie.eu

Zakończyła się pierwsza kolejka nowego sezonu Ekstraklasy. Najwięcej komentarzy wzbudziła porażka mistrza Polski na własnym stadionie.

Zaczęło się od trzęsienia ziemi, choć nie wiadomo, czy teraz napięcie będzie jeszcze rosnąć. To oczywiście nawiązanie do słynnej teorii równie słynnego reżysera Alfreda Hitchcocka, mistrza horrorów i jego pomysłu na perfekcyjny scenariusz w tego typu filmach. Jeśli Lech Poznań przegrywa 0:2 pierwszy mecz w nowym sezonie na własnym boisku ze Stalą Mielec, czyli drużyną, która po zakończeniu poprzedniego przestała istnieć, można to uznać za sensację, symboliczne trzęsienie ziemi, ale…

Rzecz dzieje się w Polsce, czyli kraju naznaczonym od wielu lat przekleństwem europejskich pucharów. Żeby w nich zagrać, trzeba odnieść najpierw sukces na własnym podwórku oznaczający niemal… wyrok. Przypomnę, że przed rokiem poprzedni mistrz, Legia Warszawa, męczył się w europejskich pucharach aż do grudnia, a w rodzimej lidze męczył się aż do wiosny, by zapewnić sobie w niej utrzymanie. Oznaczało to oczywiście, że na puchary w kolejnym sezonie nie miał szans się załapać.

Teraz męczy się w nich kolejny mistrz, którego zdążono już totalnie zbesztać po przegranej z azerskim Karabachem Agdam, a męczy się też w krajowych rozgrywkach. Czy po porażce w Superpucharze (choć w rezerwowym składzie), kolejna porażka na inaugurację ligi oznacza początek takich samych kłopotów Lecha jakie miała Legia w poprzednim sezonie? Tego na razie nie wie nikt, trwa za to analiza kryzysu poznańskiego zespołu. Inaczej mówiąc zaczęła się wręcz ostra jazda w ocenie jego występów (sport.tvp.pl):

„Był zbyt wolny, wręcz apatyczny i bardzo przewidywalny, tak jakby wierzył, że wygra niezależnie od stylu i intensywności. Poza tym nie wystrzegł się błędów.

Lech ma obecnie problemy w każdej formacji. O bramkarzu Arturze Rudko napisano już wiele niekorzystnych słów. Podobnie jak o defensywie, która w spotkaniu ze Stalą pozwalała gościom na zbyt dużo. Środek pola, jeszcze nie dawno wielki atut mistrza Polski, teraz jest wręcz dominowany przez rywali. Skrzydłowi robią dużo szumu, ale z reguły jest on nieefektywny. Grający na dziesiątce Joao Amaral jest na razie bez formy. Atak? Najlepszym komentarzem jest bilans z dotychczasowych spotkań – tylko dwa gole w czterech meczach. Przy dziewięciu straconych”.

Dlaczego jest tak źle, skoro było tak dobrze? Aż trudno uwierzyć, że ledwie przed dwoma miesiącami lał w lidze wszystkich i zasłużenie sięgnął po tytuł. Dlaczego niektórzy chcą już zwalniać nowego trenera, Holendra Johna van der Broma, skoro jeszcze przed dwoma tygodniami słyszałem w jednym z programów telewizyjnych, że jego zatrudnienie było czymś najlepszym, co się w letniej przerwie Lechowi mogło przytrafić.

Wiara w siłę mistrza wyraźnie w Poznaniu osłabła, co widać na przykładzie frekwencji po pierwszej kolejce. Mecz ze Stalą obejrzało 12 421 widzów. Skromnie, biorąc pod uwagę, że w ubiegłym sezonie miał najlepszą frekwencję w Ekstraklasie (22 560), choć to i tak ligowa czołówka.

Teraz Lech od ligi odpocznie, bowiem przełożył spotkanie w drugiej kolejce. Skupi się na dwóch z gruziński Dinamem Batumi w drugiej rundzie kwalifikacji do Ligi Konferencji Europy w najbliższy czwartek i kolejny. Jeśli uda mu się je wyeliminować, w trzeciej rundzie może zagrać ze zwycięzcą rywalizacji islandzkiego Víkinguru Reykjavík z walijskim The New Saints FC. Rywale nie rzucają na kolana, ale biorąc pod uwagę rezultaty w europejskich pucharach polskich drużyn w ostatnich latach, wolę spokojnie poczekać na wyniki rywalizacji zamiast porywać się na typowanie faworyta.

▬ ▬ ● ▬