To naprawdę nie boli!

Fot. Trafnie.eu

Dochodzę do wniosku, że przyznanie się do błędu jest z reguły znacznie trudniejsze, niż zmaganie się z konsekwencjami jego popełnienia.

Bohaterem jesieni w polskiej piłce jest bez wątpienia Jacek Magiera. Bardzo mnie to cieszy, bo z sympatią wypowiadałem się o nim jeszcze zanim stał się ulubieńcem mediów. Teraz, po kolejnym zwycięstwie prowadzonej przez niego Legii, miło jest ogrzać się w ciepełku sukcesów wspomnianego trenera.

Chyba właśnie to postanowił zrobić prezes Legii, czyli bezpośredni przełożony Magiery, Bogusław Leśnodorski, w udzielonym przed kilkoma dniami wywiadzie. Oto fragment (za: przegladsportowy.pl):

„Dobrze go znaliśmy, był szykowany do roli pierwszego trenera, choć nie tak szybko. Przez lata zbierał doświadczenia przy kolejnych szkoleniowcach, poznawał różne style pracy. Sytuacja ułożyła się tak, że dostał szansę wcześniej niż myśleliśmy. Na razie wszystko wygląda tak, jak zakładaliśmy. Szkoda mi tylko Zagłębia Sosnowiec, które Jacek musiał opuścić, ale mam nadzieję, że szybko wyjdą na prostą”.

Wielka szkoda, że prezesowi Leśnodorskiemu nie było równie szkoda Magiery, gdy został pogoniony z jego klubu. A jeszcze większa szkoda, że o tym fakcie zapomina kolejny raz, o czym pisałem całkiem niedawno, bo we wrześniu. I znowu muszę pisać, nie mam wyjścia, by plenić wszelkie próby opowiadania bajek. Bo za takie należy niestety uznać wypowiedź Leśnodorskiego. Dlatego przypomnę jeszcze raz, co w lipcu ubiegłym roku mówił Magiera po wyrzuceniu go z Legii (źródło to samo):

„Na początku czerwca dyrektor sportowy Jacek Mazurek zaprosił mnie na rozmowę. Usłyszałem, że nie przedłużą ze mną kontraktu. Przyjąłem do wiadomości, zapytałem, czy to wszystko, wstałem, podziękowałem i wyszedłem”.

Zauważył jeszcze, że „rozstanie trwało mniej niż minutę”. Trochę krótko, jak na pożegnanie z kimś, kto podobno miał być później uważnie obserwowany i „szykowany do roli pierwszego trenera, choć nie tak szybko”.

Rozgoryczony Magiera przed rokiem nieświadomie dopisał puentę do niedawnego wywiadu Leśnodorskiego, stwierdzając:

„Mam nadzieję, że znajdzie się prezes, który mi zaufa i się przekona”.

A ja mam dobrą radę dla wszystkich, którzy idą w zaparte. Przyznanie się do błędu naprawdę nie boli! Powiedziałbym, że wręcz oczyszcza. Wiem coś na ten temat, bo zdarzyło mi się napisać, że się pomyliłem w ocenie czegoś, choć nawet nie musiałem tego robić. Szkoda, że tak mało osób podziela ów pogląd. Nie tylko tych ze świata piłki. A dzielę się wspomnianą opinią niestety ze smutkiem, widząc co się wokół mnie dzieje w kraju, w którym mieszkam. 

▬ ▬ ● ▬