Ty jesteś już skazany!

Fot. Trafnie.eu

Manchester United awansował do finału Pucharu Anglii. Z tej okazji głos zabrał menedżer drużyny, nie kryjąc rozczarowania jak jest postrzegany i oceniany.

Awans przyszedł w bólach. Manchester United po godzinie gry w półfinale na londyńskim Wembley prowadził 3:0 z Coventry City, ale dał sobie wbić trzy gole i wygrał dopiero w serii rzutów karnych 4:2. Trudno się dziwić, że z większą sympatią niż o zwycięzcach mówiono po meczu o pokonanych. Drugoligowy zespół był dosłownie o włos od wyeliminowania słynniejszych rywali. Zdobył nawet zwycięską bramkę, która po analizie VAR nie został jednak uznana z powodu spalonego.

Z raczej chłodnym przyjęciem awansu drużyny z Manchesteru do finału najstarszych piłkarskich rozgrywek na świecie nie mógł się pogodzić jej menedżer Erik ten Hag (za: przegladsportowy.onet.pl):

„Nie rozumiem tych reakcji. To wasza reakcja (mediów) była żenująca. W piłce na najwyższym poziomie chodzi o wyniki. Awansowaliśmy do finału. Zasłużyliśmy nie tylko tym meczem, ale i innymi. Straciliśmy kontrolę na 20 minut, mieliśmy też pecha. Ale ostatecznie mieliśmy szczęście. Awansowaliśmy do finału, to ogromne osiągnięcie. Ogromne. W cztery lata doszedłem do czterech finałów. A te komentarze to wstyd”.

A ja nie rozumiem reakcji Ten Haga, a dokładniej bijącej z jego wypowiedzi naiwności. Sprawia wrażenie jakby się wczoraj urodził i pierwszy dzień był menedżerem Manchesteru United. Czy podpisując z nim kontrakt naprawdę nie wiedział w co się pakuje? Musiał zdawać sobie sprawę, że siada na bardziej gorącym stołku niż ten w Ajaksie Amsterdam, który wcześniej zajmował. Trafił przecież do klubu, który ciągle znajduje się w dołku, czy raczej wielkim dole, po okresie największych sukcesów w historii zakończonym odejściem Sir Aleksa Fergusona.

Oczekiwania ciągle są ogromne, na miarę pamięci o trofeach i tytułach zdobywanych wcześniej, tylko potencjał klubu już nie taki, by je spełnić. A irytacja tym większa, że „hałaśliwi sąsiedzi”, jak pogardliwie Ferguson nazywał Manchester City, od kilku już ładnych lat wydają się mieć ten potencjał większy i w miarę regularnie pokazują United plecy. Niech więć Holender nie oczekuje, że ktoś będzie mu gratulował awansu do finału krajowego pucharu, w którym znów, jak przed rokiem, spotka się z sąsiadami z błękitnej części Manchesteru, z którymi wtedy przegrał.

Dlatego podpisując kontrakt z angielskim klubem Ten Hag w pewnym sensie podpisał na siebie... wyrok, bo nie jest w stanie zaspokoić ogromnych oczekiwań, tak jak i jego poprzednicy, co zauważyłem już przed dwoma laty, gdy zostawał menadżerem drużyny, pisząc:

„Przeczytałem, że Manchester United „miał słaby sezon”. Zależy dla kogo. Jak dla mnie zaliczył sezon na miarę obecnych możliwości. Bo za takie uważam szóste miejsce i awans do rozgrywek grupowych Ligi Europy. Gdy niepoprawni optymiści widzieli już drużyną walczącą o mistrzostwo Anglii w jej najlepszym momencie w zakończonym sezonie, sam awans do Ligi Mistrzów wydawał mi się wielkim sukcesem. I byłby takim niewątpliwie, ale okazał się celem zdecydowanie ponad miarę, skoro do czwartego w tabeli (ostatnie miejsce ten awans gwarantujące) Tottenhamu Hotspur zabrakło aż trzynastu punktów”.

I nie wierzę, by coś się zmieniło w przyszłym sezonie, bez względu na to, czy Ten Hag pozostanie menedżerem, czy ktoś go zastąpi.

Jego przypadek przypomina mi pewną scenę, przywoływaną już przed wieloma laty, ze słynnej książki Arthura Koestlera „Ciemność w południe”:

„Chyba z tej, ale głowy nie dam, bo czytałem bardzo dawno. Dam za to głowę, że idealnie pasuje do obecnych czasów, choć opisuje mroczne czasy stalinowskiego terroru.

Przesłuchiwany mówi do oficera: »Ja nawet nie jestem oskarżony«. Ten patrzy na niego z politowaniem i prowadzi do okna. W dole na placu widać przechodzących ludzi. »Spójrz na nich« – nakazuje. »Oni są oskarżeni, ty jesteś już skazany«”.  

▬ ▬ ● ▬