W kraju (piłkarskich) absurdów

Fot. Trafnie.eu

Przy okazji meczu z Holandią przybyło mi do kolekcji nowe ulubione słowo. Ulubione raczej z przymusu, bo w ostatnich dniach pojawiało się wyjątkowo często.

Tym słowem jest „absurd” we wszystkich możliwych odmianach. Dołączyło do innych wcześniej przeze mnie ulubionych, takich jak: koszmar, blamaż, katastrofa. Oczywiście też ulubionych z przymusu, gdy używano ich w nadmiarze.

Choć z tym „absurdalnym” jest chyba inaczej. Wydaje się, że dobrze opisuje otaczającą nas piłkarską rzeczywistość. No bo dzień przed meczem z Holandią w ostatniej kolejce Ligi Narodów napisał do mnie znajomy dziennikarz Henk Mees i przekazał najciekawsze fragmenty z konferencji prasowej trenera Franka de Boera solidaryzującego się z polskim kolegą po fachu. De Boer miał bowiem nadzieję, że po meczu z jego reprezentacją Jerzy Brzęczek nie zostanie zwolniony.

To jakiś absurd, żeby wygłaszał takie deklaracje zamiast skupiać się na konkretnych zagadnieniach związanych ze wspomnianym meczem. Jeszcze większym absurdem są tytuły, na które trafiłem w internecie. Choćby takie zastanawiające się, czy polscy piłkarze zagrają przeciwko swojemu trenerowi, by go zwolnić?

Albo taki absurd już w najczystszej formie dotyczący sondy internetowej, w której polscy kibice deklarowali, że życzą zwycięstwa Holendrom! Życzą, bo nie podoba im się selekcjoner ich własnej reprezentacji, której wcześniej życzyli jak najlepiej.

Aż trafiłem na wypowiedź trenera Bogusława Kaczmarka idealnie wpisującą się w klimat cytowanych opinii (za: sport.pl):

„Gdybyśmy patrzyli na logikę tych naszych wszystkich powołań na stanowisko trenera kadry, to musimy uznać, że jesteśmy krajem absurdu. Był trener z audiotele, był z konkursu, był trener, za którym optował ważny wiceprezes, nawet Adam Nawałka poza doświadczeniem pracy w sztabie Beenhakkera nie miał legitymacji do poprowadzenia kadry. A czy Brzęczek ją miał po pierwszym dobrym sezonie w lidze? Po piątym miejscu z Wisłą Płock? Pomysł z Nawałką wypalił, więc prezes Boniek zaskoczył i podjął decyzję o postawieniu na Brzęczka. Jeden z ligowych trenerów już tak liczył, że wybór padnie na niego, że drugiej zwrotki hymnu się uczył, żeby śpiewać przed meczami. Inny trener, niecieszący się najlepszą opinią w środowisku, też był przymierzamy do roli selekcjonera. Jedna opcja chciała tego, druga tego, a wybrany został Brzęczek. Ruszył fajnie, remisem z Włochami w Bolonii. Ale Mateusz Borek słusznie zauważył, że przez ponad dwa lata kadencji Brzęczka myśmy nie wygrali ani jednego meczu z liczącym się zespołem. Naprawdę mecz z Holandią musi być szansą na odbicie się, na zmazanie plam”. 

Może niektórzy za bardzo dosłownie potraktowali ostatnie zdanie z tej wypowiedzi, skoro znalazłem w internecie rozważania z cyklu - absurdów część dalsza. Otóż jakiś redaktor przekonywał, że tli się jeszcze nadzieja na zajęcie pierwszego miejsca w grupie! Przekonywał dzień czy dwa po meczu z Włochami. Tliła się chyba beznadzieja nie pozostawiająca wątpliwości, że logiczne myślenie jest darem, z którego nie wszystkim dane jest skorzystać.

Ten nad wyraz optymistycznie nastawiony osobnik musiał być mocno rozczarowany, że Polacy ulegli w środowy wieczór Holendrom 1:2. Ulegli, choć prowadzili po pierwszej połowie 1:0. Czyli jednak pierwszego miejsca w swojej grupie w Dywizji A nie zajęli, bo nie spełniony został już pierwszy z dwóch warunków. Nie ma więc nawet sensu tracić czasu na opisywanie drugiego.

Jeśli ktoś nie widział meczu z Holandią podpowiem, że do złudzenia przypominał mi ten sprzed tygodnia z Ukrainą. Rywale też dominowali, ale nasi strzelili bramkę. Była tylko jedna różnica – nie mieli tyle szczęścia co poprzednio. Bo karnego też zmajstrowali, ale tym razem został wykorzystany. I chociaż Holendrzy też meli spory rozrzut, jednak zdecydowanie mniejszy niż Ukraińcy. Dlatego potrafili zdobyć jeszcze jednego gola i wygrać w Chorzowie.

Reprezentacja Polski utrzymała się w Dywizji A Ligi Narodów, co uznaję za niewątpliwy sukces. Jednak moi rodacy wierzyli nawet w ogranie Włochów i Holendrów. Gratuluję dobrego samopoczucia. Czyli żyjemy jednak w kraju (piłkarskich) absurdów.

▬ ▬ ● ▬