Wielkiego wyboru nie było

Fot. Trafnie.eu

Adam Nawałka podał w poniedziałek ostateczny 23-osobowy skład reprezentacji Polski na EURO 2016. Niewiele brakowało, a kadra wybrałaby się sama.

Już wydawało mi się, że w kraju, którego osiem procent obywateli wierzy w zdobycie mistrzostwa Europy przez swoich piłkarzy, nastroje ostatnio trochę siadły. Aż tu włączyłem telewizor i dowiedziałem się, że to najsilniejsza reprezentacja od 1974 roku! Czyli nic podobnego, polska piłka nadal jest potęgą.

Zdania konsekwentnie jednak nie zmieniam. Wolę tonować nastroje niż dmuchać ten balon, którego wytrzymałości nikt do końca nie zna. Biorąc pod uwagę wybór ostatecznej 23-osobowej kadry na finały we Francji trudno tę potęgę bowiem dostrzec. Można nawet złośliwie podsumować, że gdyby zgrupowanie reprezentacji było dłuższe, kadra wybrałaby się sama. Z powołanej szerokiej 28-osobowej kadry selekcjoner musiał odstrzelić tylko trzech zawodników, bo dwóch odpadło wcześniej samych.

Jej największym nieszczęściem okazały się ostatnio kontuzje. Najpierw wypadł Paweł Wszołek, teraz Maciej Rybus. Ten drugi szczerze przyznał, że po prostu się popłakał, gdy usłyszał ostateczny werdykt – do Francji nie jedziesz. Trudno się dziwić, też pewnie bym się rozbeczał na jego miejscu.

Rybus raczej na pewno wyszedłby w podstawowym składzie na lewej obronie, a tak znów trzeba robić łapankę na tę pozycję. Jakub Wawrzyniak też trochę nie domaga, ale nie na tyle, by zabrakło go w kadrze na EURO. Może więc ponownie z sarkazmem stwierdzić, że jest „zmiennikiem tego, którego nie ma”.

Najbardziej mnie ciekawiło ilu napastników powoła Nawałka? Albo inaczej – czy zostanie przy wersji tylko z dwoma? Wiem, że niewielu taką w ogóle brało pod uwagę. Jak można na wielką imprezę zabrać tylko dwóch? Ja wiem natomiast z tak zwanego dobrego źródła, że po marcowych meczach sztab reprezentacji widział w niej tylko Lewandowskiego i Milika.

Pozostali nie spełniali kryteriów, by się nad nimi dłużej pochylić. Sprawdziła się zresztą podana również wtedy inna informacja, że na pewno odstrzelony zostanie Łukasz Teodorczyk. Koncepcja była taka, że lepiej zabrać więcej pomocników, potencjalnie gotowych do gry, niż trzeciego napastnika, tylko dlatego, że jest napastnikiem, ale do reprezentacji się nie nadaje.

Ostatecznie z dwójki Artur Sobiech - Mariusz Stępiński Nawałka podziękował pierwszemu. Czyli zawodnikowi, który średnio sobie radził (raz grał, raz nie) w Hannover 96, najsłabszej drużynie Bundesligi, czyli ligi grupowych rywali Polaków. Wziął drugiego, dla którego jeszcze przed dwoma laty za silne były nawet rezerwy innego niemieckiego klubu, 1.FC Nürnberg.

Po powrocie do Ekstraklasy Stępiński zdecydowanie odżył. Mam nadzieję, że Nawałka zabrał go dlatego, że napastnik Ruchu zrobił w ostatnich dwóch sezonach tak duże postępy, a jednak nie dlatego, że nie chciał się za dużo tłumaczyć, dlaczego bierze tylko dwóch.

W sumie jego powołania nie wzbudziły wielkiego zdziwienia. Choćby z tych powodów, że wielkiego wyboru już nie miał. A resztę i tak już za kilka dni zweryfikuje boisko...

▬ ▬ ● ▬