Wizerunkowy lans?

Fot. Trafnie.eu

Choć koronawirus pozostaje głównym tematem w mediach, przynajmniej w odniesieniu do polskiej piłki stał się ostatnio tylko tłem dla innej dyskusji.
 
Dyskusji o pieniądzach oczywiście. Mocnym sygnałem do tego stało się ogłoszenie przez PZPN „pakietu pomocowego”. Przyznaję, że byłem zaskoczony informacją, a dokładnie zawartych w niej kwotach, z dwóch powodów. Po pierwsze, prezes Zbigniew Boniek, choć mówił o planie pomocy klubom, na sugestie możliwości udzielenia ewentualnych pożyczek, z typową dla siebie arogancją rzucił niczym król poddanym (za: wp.pl):
 
„Nie jesteśmy bankiem. Jeżeli kluby potrzebują pożyczki, to partnerem ekstraklasy jest przecież największy bank w Polsce. Takie hasła to pobożne życzenia prezesów”.
 
Po drugie, dowiedziałem się, że wśród pracowników PZPN nastroje są kiepskie, boją się zwolnień. Do tego zaniechano planowanego wynajmu nowych powierzchni biurowych dla związku, co mogło tylko potwierdzać, że prezes nie ma teraz ochoty na wydawanie pieniędzy.
 
A jednak wykonał woltę, robiąc dokładnie coś przeciwnego do własnych deklaracji, co w jego przypadku zaczyna być ostatnio regułą. Przecież zaledwie kilkanaście dni wcześniej w podobnym tonie zakomunikował jak będą wyglądały ligowe tabele, gdy rozgrywek nie uda się dokończyć. Minęło kilka dni i, na szczęście, raptownie zmienił zdanie.   
 
Obok PZPN do akcji ruszyła też Ekstraklasa S.A. z uchwałą „o zasadach ograniczania wynagrodzenia zawodników w związku z nadzwyczajnymi okolicznościami w kraju spowodowanymi przez pandemię wirusa SARS-CoV-2” (za: ekstraklasa.org):
 
„Uchwała rady nadzorczej Ekstraklasy reguluje, że kluby są uprawione do obniżenia wynagrodzenia piłkarzy o 50%, jednak do kwot nie niższych niż 10 tys. zł brutto w przypadku umów o pracę lub umów cywilnoprawnych dla zawodników nieprowadzących działalności gospodarczej oraz do 10 tys. zł netto dla piłkarzy rozliczających się z klubami na podstawie faktury VAT. Obniżki wynagrodzeń piłkarzy mają obowiązywać od 14 marca br. do minimum pierwszego meczu ligowego w Ekstraklasie rozgrywanego jako impreza masowa z udziałem publiczności, jednak nie krócej niż do zakończenia sezonu rozgrywkowego 2019/2020 lub do dnia 30 czerwca 2020 r. – zależnie od tego, które z tych zdarzeń nastąpi później”.
 
Co uchwała w praktyce oznacza? Prawdę mówiąc… nic! O szczegóły należałoby zapytać prawników, ale nawet ja bez odpowiedniego prawniczego wykształcenia twierdzę, że nie ma żadnego znaczenia. Najwyżej rada nadzorcza Ekstraklasy S.A. może poprzez jej publikację spróbować nieco wylansować się wizerunkowo, jako starająca się pomóc klubom w trudnej sytuacji. Ale to one i tylko one mogą podejmować konkretne decyzje dotyczące pensji zawodników, których wcześniej zatrudniły.
 
Niektórzy sami (na przykład piłkarze Wisły Kraków) postanowili pomóc klubom deklarując, bez żadnych uchwał czy nacisków, chęć zrzeczenia się części wynagrodzeń. Ale w innych, choćby w Jagiellonii Białystok, jak czytam do porozumienia jeszcze daleko...
 
Warto zapytać – o jakie konkretnie obniżki chodzi? Czy o wypłaty, które zawodnicy dostają, czy może o te, na które czekają miesiącami? Bo zagrzmiał Polski Związek Piłkarzy, a w opublikowanym przez jego zarząd komunikacie znalazł się taki fragment:
 
„Niestety w przypadku polskich klubów opóźnienia w zapłacie wynagrodzenia są nadal zjawiskiem nagminnym,  nawet w Ekstraklasie, co pokazuje w skrajnej postaci w ostatnim czasie choćby sytuacja Wisły Kraków. Opóźnienia te są efektem złego zarządzania, niegospodarności klubów, które w dużej mierze nie są w stanie zapewnić sobie stabilnego finansowania. Niestety przypadki takie obnażają także słabość systemu licencyjnego PZPN oraz wieloletnią pobłażliwość dla klubów niewykonujących swoich zobowiązań, na co wielokrotnie wskazywaliśmy proponując metody jego usprawnienia”.
 
Trzeba koniecznie zwrócić uwagę na jeden z punktów „pakietu pomocowego”, który nabrał znaczenia dopiero po opublikowaniu uchwały Ekstraklasy S.A. W części trzeciej „Przepisy licencyjne i ochrona zobowiązań licencyjnych”, punkt trzeci brzmi:
 
„W sezonach 2019/2020 i 2020/2021 jednostronne rozwiązanie kontraktu przez zawodnika będzie możliwe w sytuacji zwłoki w zapłacie kontraktu za 4 miesiące (nie jak dotychczas za dwa miesiące)”.
 
Przekładając z języka urzędowego na zrozumiały dla wszystkich – teraz kluby mogą praktycznie bez konsekwencji NIE PŁACIĆ PIŁKARZOM PRZEZ CZTERY KOLEJNE MIESIĄCE! Przyznam, że gdyby był jednym z nich, uznałbym to za zwykły bandytyzm. Dlatego Polski Związek Piłkarzy zagrzmiał ponownie:
 
„Wypada zadać sobie pytanie, jakim prawem obecnie polska federacja arbitralnie, bez jakiejkolwiek konsultacji zawodnikami, uznaje, że piłkarze oraz ich rodziny mogą obejść się przez cztery miesiące bez żadnego dochodu? W jaki sposób PZPN zapłaci rachunki, czynsz, raty kredytów za piłkarzy? Czy PZPN wychodzi z założenia, że wszyscy zawodnicy w Polsce to milionerzy?  Gdzie tu mowa o dialogu społecznym, poszanowaniu praw zawodników i ich podstawowych interesów? Gdzie zgodność z przepisami FIFA RSTP i Minimalnymi wymaganiami dla kontraktów piłkarskich przyjętymi przez Komisję Europejską, EUEFA, EPFL i FIF. Gdzie wreszcie koordynacja działań w ramach wdrażanej przez rząd tarczy antykryzysowej, która wszystkim przedsiębiorcom, w tym klubom zapewnia wsparcie w zakresie finansowym, w tym pokrycie części wynagrodzeń?”
 
Chyba więc PZPN zdecydowanie za wcześnie odtrąbił sukces po przedstawieniu „pakietu pomocowego”. Gra się dopiero zaczyna, a emocje mogą być spore, mimo że nikt na boisku w najbliższym czasie na pewno się nie pojawi. 
 
▬ ▬ ● ▬