Z tego się nie wyrasta!

Czy można być jednocześnie bohaterem i antybohaterem meczu? Można oczywiście, co w niedzielę perfekcyjnie udowodnił Miroslav Radović.

Serb najpierw zdobył zwycięską bramkę dla Legii, a potem odstawił szopkę, powodując pokazanie żółtej kartki obrońcy Wisły Kraków Ivanowi Gonzalezowi. Gdy obejrzałem powtórkę sytuacji nie miałem wątpliwości, że żadnego faulu nie było. Serb podczas biegu trafił podeszwą buta w ochraniacz na nodze Hiszpana biegnącego za nim. Zrobił jeszcze ze dwa kroki i padł jak długi.

Kiedy podniósł się z murawy ganiał między asystentem i sędzią głównym wymachując rękami. Gdyby wierzyć w jego gestykulację, rywal próbował mu co najmniej urwać nogę swoim brutalnym wejściem. Dlatego piłkarz Legii domagał się pokazania mu czerwonej kartki, zamiast karania tylko żółtą.

Nie mam pretensji do sędziego Pawła Gila, że dał się nabrać. A dał z tych samych powodów, które opisywałem niedawno w tekście poświęconym boiskowym oszustwom w meczu Barcelony z PSG. Znajdował się na boisku w takim miejscu, że trudno mu było prawidłowo ocenić sytuację.

Nie zgadzam się z nazywaniem Radovicia „marnym aktorem”, bo na takie określenie trafiłem w jednym z tekstów. Aktorem jest świetnym, przynajmniej w odgrywaniu komedii na murawie. Jaki trzeba mieć tupet i jak czuć się mocnym, by biec do sędziego i domagać się czerwonej karki dla rywala, który niczego nie przeskrobał? Niewielu by się na to zdobyło, zadowalając się rzutem wolnym, którego przecież nie powinni dostać.

Ale Radović jest zahartowany w bojach, maksymalista pełną gębą. Poszedł na całość, by ugrać ile się da w tej konkretnej sytuacji. Choć więcej się nie dało, muszę przyznać, że z trybun wyglądał wyjątkowo przekonująco w swoich dąsach-pląsach, uwiarygadniając ekspresyjnymi gestami wyimaginowane żądania. Nie powinno to jednak stanowić dla nikogo żadnego zaskoczenia. Przypomnę tylko, że w sezonie 2013/14 sami piłkarze Ekstraklasy wybrali go największym symulantem, czyli zawodnikiem notorycznie wymuszającym faule. Nic dodać, nic ująć.

Dlatego bardzo mnie dziwi znaleziony w mediach opis jego niedzielnego popisu - „koszmar wrócił”. Skąd miał wracać, skoro nigdy nie zniknął? Widać naiwni dali się nabrać Serbowi, który nie tak dawno deklarował w jednym z wywiadów, że jego przewracanki w polu karnym stanowią wyłącznie wygłupy z przeszłości. Zasugerował więc, że niby już wydoroślał. Tylko, że z tego się nie wyrasta! Radović wykorzysta każdą okazję, by paść w odpowiednim czasie w odpowiednim miejscu piłkarskiego boiska, jeśli tylko będzie miał okazję i wywrotka okaże się opłacalna.

Wisła oficjalnie odwołała się od decyzji sędziego związanej z ukaraniem Ivana Gonzaleza żółtą kartką. Mam nadzieję, że prośba zostanie uwzględniona. Ciekawy jestem czy przy okazji ktoś zajmie się Radoviciem. Stawiam wszystkie pieniądze, że nie. Czyli łatwo się domyślić czego może znów spróbować przy najbliższej okazji...

▬ ▬ ● ▬