Agent FC

Fot. Trafnie.eu

W Ekstraklasie coraz śmielej rządzi nowy klub. Jego budżet plasuje się w górnej połowie tabeli. A najciekawsze, że wszyscy solidarnie się na niego zrzucili.

Nowy klub, Agent FC, ma w herbie banknot Narodowego Banku Polskiego o najwyższym nominale. Innego mieć nie może z prostego powodu. Ponad trzydzieści cztery miliony złotych zarobili agenci za transfery przeprowadzone od 1 kwietnia 2018 roku do 31 marca 2019 roku w klubach Ekstraklasy!!! Tak wynika z opublikowanego właśnie (za: przegladsportowy.pl) szczegółowego zestawienia ich prowizji.

Przyznaję, że jestem zszokowany, bo aż tak wysokich zarobków się nie spodziewałem. Natomiast nie jestem zupełnie zaskoczony rosnącym wpływek agentów na współczesną piłkę. Dlatego pochylałem się nad nimi już nie raz i nie dwa.

Potrafiłem piętnować pazerność, ale też pochwalić, gdy musieli zmagać się na przykład z alkoholowymi problemami swych klientów, pozostając do końca wobec nich lojalni. Wiem, że nie jest to wcale łatwy kawałek chleba i nie mam najmniejszego zamiaru wrzucać wszystkich do jednego wora jako zadeklarowany wróg wszelkich generalizacji.

Znam różnych agentów. Z niektórymi w miarę regularnie wymieniam uwagi na tematy piłkarskie. Innych wystrzegam się jak mogę, bo odrzuca mnie na samą myśl o kontaktach z kimś, kto pewnie sprzedałby własną matkę, gdyby tylko nadarzyła się okazja. Dlatego proszę nie wymagać ode mnie, bym darzył tę grupę zawodową szczególną sympatią.

Bo jak mam szanować kogoś, kto niszczy karierę zawodnika, albo w najlepszym razie zahamowuje ją na kilka lat, wysyłając do zagranicznego klubu, do którego ten nie powinien trafić? I jeszcze do końca bezczelnie i bezrefleksyjnie przekonuje, że to idealny wybór, choć przecież wiem, że fatalny.

Agenci coraz mocniej pociągają za piłkarskie sznurki, a niestety nie wszyscy zdają sobie z tego sprawę. Stają się właścicielami mediów czy klubów. W coraz większym stopniu potrafią wpływać na kształtowanie opinii.  

Czytam, jak pewien redaktor uznaje za skandal fakt, iż klub nie podpisał jeszcze nowego kontraktu z jednym grajkiem. Cieszę się, że nie podpisał, bo błędem było podpisywanie wcześniejszego, skoro delikwent nie potrafi nawet dobrze biegać, o grze w piłkę nie wspominając.  

Następnego dnia ten sam redaktor informuje o zainteresowaniu zagranicznego klubu innym zawodnikiem. Informuje o tym jako pierwszy w polskich mediach. Przez przypadek interesami obu grajków zajmuje się ten sam agent. Redaktor prowadzony przez niego na smyczy najpierw zrobił, co powinien, bijąc się dzielnie o interesy „promotora”, a później ten w nagrodę rzucił mu ochłap, czyli „niusa”.

A „niusy” w mediach rzecz ważna. Szczególnie te transferowe, mniejsza o to, prawdziwe czy nie. W dobie internetu czymś trzeba się wyróżniać w walce z liczną konkurencją. Dlatego z agentami warto (trzeba!) dobrze żyć, bo zawsze mogą dostarczyć cennych informacji. I media to wiedzą, robiąc z nich coraz częściej ekspertów czy nawet gwiazdy.  

Jak widać z przedstawionego na początku wyliczenia z prowizji agentów można by utrzymać w Ekstraklasie jakiś klub, gwarantując mu roczny budżet na poziomie, którego pozazdrości z połowa stawki. Agent FC rośnie więc w siłę i wszystko wskazuje na to, że z każdym rokiem będzie rósł coraz bardziej. Pieniądze są zbyt duże, by ktoś zawracał sobie głowę takimi pierdołami jak uczciwość czy etyka.   

▬ ▬ ● ▬