2018-12-15
Skoro jest tak dobrze, dlaczego…
Czy można jednocześnie bawić się na weselu i zapraszać na własny pogrzeb? Po raz kolejny okazało się, że w polskiej piłce nie ma rzeczy niemożliwych.
W tym samym czasie, gdy Ekstraklasa S.A. z zadęciem ogłasza światu swój wielki sukces związany z podpisaniem nowej umowy na prawa do pokazywania meczów, jeden z jej klubów szykuje się do przymusowego zjazdu o kilka lig w dół.
Ratowanie Wisły Kraków jednak się nie uda. Spodziewana akcja wpompowania w bankruta dziesiątków milionów złotych została odwołana. Na pewno w rolach głównych nie wystąpią ci, którzy z własnej woli początkowo na nie się zgodzili. Pozostaje więc czekanie na cud.
Okazało się, że pobieżne nawet studiowanie dokumentów księgowych Wisły odstraszyło nawet największych entuzjastów. Czyli sytuacja finansowa klubu nie jest zła, jest tragiczna. Dlatego jego drużyna może na wiosnę nie przystąpić już do rozgrywek, a przyszły sezon rozpocząć w najlepszym razie od czwartej (z nazwy) ligi, czyli w rzeczywistości piątej.
Paradoks sytuacji polega na tym, że gdy Wisła powoli szykując się do zapraszania na własny pogrzeb, jednocześnie baluje na weselu. Bo po podpisaniu nowych kontraktów telewizyjnych przez Ekstraklasę S.A. nastroje panują szampańskie, a szefowie spółki niczym młoda para posyłają wszystkim triumfalne uśmiechy, czekając na życzenia pomyślności na nowej, lepiej płatnej drodze życia. Przecież Wisła to w 5,8 procentach Ekstraklasa S.A właśnie! W takim bowiem stopniu jest akcjonariuszem spółki.
Wesele i pogrzeb w jednym czasie? To jest możliwe chyba tylko w polskiej piłce. Dlatego warto kolejny raz zadać pytanie – skoro jest tak dobrze, dlaczego jest tak źle? Skoro kreuje się na lokalną potęgę – ósma w Europie pod względem wartości praw mediowych (!) - dlaczego nie ma to kompletnie żadnego przełożenia na osiągane wyniki?
Oczywiście władze spółki rządzącej rozgrywkami nie są bezpośrednio odpowiedzialne za problemy w jednym ze swoich klubów. Wisła od lat wytrwale pracowała na pozycję w jakiej ostatecznie się znalazła. Nie chodzi tylko o finanse, ale też skandal o dwuznacznych powiązaniach kibicowskich chuliganów z klubem jednoznacznie nakreślony w programie wyemitowanym przez stację TVN.
Dlatego byłem zaskoczony, że znaleźli się w ogóle chętni do ratowania Wisły. Reakcja potencjalnych inwestorów po choćby zgrubnym przewertowaniu dokumentów księgowych już żadnym zaskoczeniem być nie mogła.
To po prostu wstyd, że lokalna futbolowa potęga za chwilę najpewniej ogłosi upadek jednego ze swoich najbardziej utytułowanych klubów. A może nie wstyd, tylko konsekwencja pewnego sposobu działania? Nie tylko w tym klubie zresztą. Bo skoro prezes Legii, nie mającej na krajowym rynku żadnej konkurencji w porównywaniu budżetów, musi deklarować wpompowanie do klubu podobnych sum jakie potrzebne są w Krakowie, by załatać dziurę na koncie, to powinno dawać sporo do myślenia.
Ekstraklasa jest przeinwestowana, a grający w niej piłkarze totalnie przepłacani. Oczywiście biorąc pod uwagę osiągane efekty, czyli wyniki w europejskich pucharach. Czyli rozumując logicznie więcej pieniędzy z kontraktów telewizyjnych najpewniej niczego nie zmieni. Najwyżej jeszcze pogorszy sytuację.
Cwani agenci zwąchają swoją szansę i wycisną z prezesów nadwyżki na kolejnych graczy, którzy tylko w ich mniemaniu są piłkarskimi geniuszami. Więcej pieniędzy przyda się na piłkarzy spoza Unii Europejskiej, których teraz będzie już można sprowadzać bez ograniczeń. A za młodzieżowców, jeśli się takich nie potrafiło wychować, też trzeba będzie zapłacić. Gdy towaru mało, cena musi być wyższa.
Ciekawe jak długo jeszcze szefowie Ekstraklasy będą się chwalili swoim sukcesem? Czy do bankructwa kolejnego klubu w ósmej w Europie lidze pod względem wartości praw mediowych?
▬ ▬ ● ▬