Agent FC coraz mocniejszy

Fot. Trafnie.eu

Po niedawnej zmianie właściciela Arki Gdynia w mediach pojawiły się teksty na temat roli piłkarskich agentów. Też taki napisałem, ale już przed rokiem.
 
Nosił tytuł „Agent FC” i muszę z satysfakcją przyznać, że wszystko pozostało aktualne, a nawet przesłanie zawartych w nim wniosków nabrało ostrości. Należałoby tylko zaktualizować fragment dotyczący zarobków, bo pojawiły się na ten temat kolejne dane:  
 
„Nowy klub, Agent FC, ma w herbie banknot Narodowego Banku Polskiego o najwyższym nominale. Innego mieć nie może z prostego powodu. Ponad trzydzieści cztery miliony złotych zarobili agenci za transfery przeprowadzone od 1 kwietnia 2018 roku do 31 marca 2019 roku w klubach Ekstraklasy!!! Tak wynika z opublikowanego właśnie szczegółowego zestawienia ich prowizji”.
 
Według opublikowanych w kwietniu najnowszych danych, choć jeszcze niekompletnych, bo dotyczących jedynie części klubów, najwięcej na prowizje dla agentów wydała w 2019 roku Wisła Płock: 5,72 miliona złotych! Prezes klubu Jacek Kruszewski nie widzi jednak w tym nic niezwykłego (za: przegladsportowy.pl):
 
„Za dobrą pracę jest dobra płaca. Naprawdę nie żałuję, że wydaliśmy te pieniądze. Fakty są takie, że jeszcze większe zarobiliśmy dla klubu. Jeżeli ktoś chce sprzedać samochód za 10 tysięcy złotych i nikt nie chce zapłacić więcej, a nagle przychodzi ktoś, kto zapewnia, że sprzeda ten sam samochód za 30 tys. zł, ale oczekuje prowizji w wysokości 10 tys. zł za pomoc, czyli znalezienie kontrahenta, to po prostu trzeba się zgodzić. Tak samo jest z transferami piłkarzy”.
 
Być może, ja jednak wolę pozostać przy swoim zdaniu sprzed roku:
 
„Przyznaję, że jestem zszokowany, bo aż tak wysokich zarobków się nie spodziewałem. Natomiast nie jestem zupełnie zaskoczony rosnącym wpływek agentów na współczesną piłkę. Dlatego pochylałem się nad nimi już nie raz i nie dwa.
 
Potrafiłem piętnować pazerność, ale też pochwalić, gdy musieli zmagać się na przykład z alkoholowymi problemami swych klientów, pozostając do końca wobec nich lojalni. Wiem, że nie jest to wcale łatwy kawałek chleba i nie mam najmniejszego zamiaru wrzucać wszystkich do jednego wora jako zadeklarowany wróg wszelkich generalizacji.
 
Znam różnych agentów. Z niektórymi w miarę regularnie wymieniam uwagi na tematy piłkarskie. Innych wystrzegam się jak mogę, bo odrzuca mnie na samą myśl o kontaktach z kimś, kto pewnie sprzedałby własną matkę, gdyby tylko nadarzyła się okazja. Dlatego proszę nie wymagać ode mnie, bym darzył tę grupę zawodową szczególną sympatią.
 
Bo jak mam szanować kogoś, kto niszczy karierę zawodnika, albo w najlepszym razie zahamowuje ją na kilka lat, wysyłając do zagranicznego klubu, do którego ten nie powinien trafić? I jeszcze do końca bezczelnie i bezrefleksyjnie przekonuje, że to idealny wybór, choć przecież wiem, że fatalny”.
 
Następny fragment okazał się wyjątkowo trafny i idealnie pasuje jako komentarz do obecnej sytuacji:
 
„Agenci coraz mocniej pociągają za piłkarskie sznurki, a niestety nie wszyscy zdają sobie z tego sprawę. Stają się właścicielami mediów czy klubów. W coraz większym stopniu potrafią wpływać na kształtowanie opinii”.
 
Przez ostatni rok wpływ agentów na współczesną piłkę jeszcze wzrósł. Na całym świecie oczywiście, bo na przykład Portugalczyk Jorge Mendes to już prawdziwy futbolowy baron, którego siła jest wszechpotężna, a popularność prawie taka jak celebrytów pop-kultury.  
 
Z pewnością agenci będą odgrywali coraz większą rolę w piłkarskim świecie, co trudno uznać za optymistyczną puentę. Nie wierzę, by pandemia koronawirusa coś w tym względzie zmieniła. Nawet jeśli będzie trochę mniej pieniędzy do zarobienia, walka o nie stanie się jeszcze bardziej bezwzględna.
▬ ▬ ● ▬