Bezbronna obrona

Fot. Trafnie.eu

Kontuzja jednego zawodnika pokazała jak mizerny jest potencjał reprezentacji Polski. Selekcjoner sięgnął po innego, z którego zrobiono kozła ofiarnego.

Wtorek był koszmarnym dniem w historii AS Monaco. Rano, w związku z podejrzeniami o korupcję, został aresztowany rosyjski oligarcha i właściciel klubu Dmitrij Rybołowlew. Potem drużyna z pięknego księstwa poniosła na własnym stadionie kompromitującą porażkę 0:4 z Club Brugge w Lidze Mistrzów. W drugiej połowie tego meczu straciła kapitana, czyli Kamila Glika.

Polski obrońca poczuł ból po kopnięciu piłki. Trzymając się za udo zszedł z murawy i usiadł za boczną linią. Wcześniej zdjął z ramienia kapitańską opaskę co było wymownym gestem, że jego występ w meczu z całą pewnością dobiegł końca. Jak się później okazało (za: przegladsportowy.pl) „doznał urazu przywodziciela (uszkodzenie II stopnia)”.

Od wtorkowego wieczoru śledziłem informacje pojawiające się w mediach na temat urazu Glika. Że na szczęście raczej niegroźny, że na pewno przyjedzie na zgrupowanie reprezentacji, na które został powołany, więc jest szansa, że zagra w najbliższych meczach. Aż wreszcie głos zabrał fachowiec, lekarz reprezentacji Jacek Jaroszewski (za: przegladsportowy.pl):

„Kamil będzie potrzebował około dwóch-trzech tygodni, aby dojść do pełnej dyspozycji. Jak w większości takich przypadków, zawodnik stawi się w Polsce i jeszcze sprawdzimy, jaki jest jego stan zdrowia. Uszkodzenie II stopnia może oznaczać naderwanie przywodziciela. Jeśli jednak będzie to tylko naciągnięcie, jest mała szansa na występ z Portugalią”.

Obawy o stan zdrowia Glika wyrażałem już wcześniej zauważając, że dosłownie jest pospinany „na agrafki”. Nie jestem lekarzem, ale z rozmów z fachowcami zdołałem pojąć, że jeśli jakaś część ciała nie funkcjonuje normalnie, ma to przełożenie na funkcjonowanie pozostałych części. To tak w największym skrócie, językiem medycznego laika. Dlatego kontuzja Glika nie do końca stanowiła zaskoczenie, przynajmniej dla mnie.  

Wszyscy, którzy go ostatnio mocno krytykowali i wyliczali udział w meczach bez zwycięstwa (dziewiętnastu kolejnych), powinni być teraz zadowoleni, że wreszcie odpocznie. Bo nie wierzę, by zagrał z Portugalią. Ale nie chciało mi się wierzyć, by zagrał też w finałach mistrzostw świata, a jednak w nich wystąpił…

Problemy zdrowotne Glika stanowią po raz kolejny dowód, jak mizerny jest stan posiadania polskiej piłki. Dramat zaczął się przed wyjazdem do Rosji, gdy okazało się, że doznał urazu barku. Przypomnę tylko, że pod jego adresem padły wtedy wręcz oskarżenia o zachowanie „skrajnie nieodpowiedzialnie” i „absurdalną” kontuzję, której nabawił się podczas gry w siatko-nogę. Dramat jest i teraz, kiedy znów jest kontuzjowany, choć jednocześnie mocno krytykowany. Bo alternatywy właściwie brak.

Jerzy Brzęczek dowołał do kadry w trybie awaryjnym Thiago Cionka. Czyli tego, z którego zrobiono po rosyjskich finałach kozła ofiarnego, próbując w ten sposób leczyć kaca po niezaspokojonych i nadmiernie rozbudzonych oczekiwaniach.    

Ciekawy jestem, czy znów okaże się głównym winowajcą, jeśli Portugalczycy rozjadą naszych, jak rozjechali w październiku w Chorzowie, choć Cionka tam nie było. Skoro taki słaby, po co go znów powoływać? Oto kolejna lekcja pokory dla tych, którzy uwierzyli, że Polska jest piłkarską potęgą.   

Broniłem wcześniej Cionka i dalej będę bronił. Gra zawsze najlepiej jak umie. I nie jego wina, że niektórzy oczekują, by pokazał więcej niż potrafi. A ja przed zbliżającymi się meczami z Czachami i Portugalią na razie nie potrafię sobie wyobrazić, jak będzie wyglądała linia obrony reprezentacji Polski. Na dziś wygląda na kompletnie bezbronną.

▬ ▬ ● ▬