Były geniusz i mistrz

Fot. Trafnie.eu

Kto był bohaterem kończącego się tygodnia? Znalazłem nawet dwóch. Jeden musi się gęsto tłumaczyć, a drugi z podniesioną głową dalej robi za gwiazdę.

Pierwszym jest Zinedine Zidane. Jego Realowi Madryt przytrafiła się bolesna wpadka. Przegrał bowiem 1:2 po dogrywce z trzecioligową drużyną CD Alcoyano w Pucharze Króla. Takie wyniki od czasu do czasu się zdarzają, Realowi też. I tak nie było źle, bo przecież w 2009 roku został zlany, w tych samych rozgrywkach, przez też trzecioligowy wtedy AD Alcorcón aż 4:0.

Zawstydzające było co innego. Alcoyano strzeliło zwycięską bramkę grając w dziesięcioosobowym składzie! I w takim samym składzie potrafiło pod koniec dogrywki utrzymywać się przy piłce na połowie sławnego rywala, a przez moment wyglądało to wręcz tak, jakby grali z nimi w „dziada”.

Podobno Zidane jest już na wylocie z Realu. Ale rozstanie ma być nie tak bolesne, bo powinno nastąpić elegancko dopiero po końcu sezonu. Ośmieliłem się kiedyś odnosić z rezerwą do jego trenerskich zdolności i miałem „odwagę o tym pisać jeszcze zanim objął (obejmie?) stanowisko, a nie udawać mądrego dopiero w momencie, kiedy będzie z niego przeganiany”. W mediach nazywany był nawet „geniuszem”, do czego podchodziłem z politowaniem

Dlatego nie dołączę do coraz liczniejszego peletonu, który zaczyna się nad nim pastwić. Bo przeczytałem właśnie, że jego praca w Madrycie to katastrofa. Przynajmniej pod jednym względem (za: meczyki.pl):

„Jego zarządzanie młodymi zawodnikami to katastrofa. Kilka sezonów temu Real zmienił politykę transferową. Chciał rozwijać gwiazdy, ale to nie przynosi rezultatów. Wielu młodych graczy musiało odejść przez brak zaufania Zidane'a - pisze Carlos Gonzalez na łamach magazynu „Marca”.

- Francuz prawie zawsze stawia na starą gwardię i wykazuje rażącą nieufność do nowych piłkarzy, którzy powinni wchodzić w buty doświadczonych gwiazd. W ostatnich latach stracono takich graczy, jak Theo Hernandez, Marcos Llorente, Sergio Reguilon czy Achraf Hakimi - dodaje dziennikarz”.

Czyli jest już pewne, że Zidane jednak geniuszem trenerskim nie jest. A kim jest mój drugi bohater tygodnia? Jeśli ktoś uważa, że myślę może o Paulo Sousie, jest w wielkim błędzie. Portugalczyk to tylko tło dla prawdziwej gwiazdy, która zawsze świeci najjaśniej. To prawdziwy mistrz – Zbigniew Boniek!

Na początku tygodnia pogonił trenera, którego sam zatrudnił. Pogonił, choć ten osiągnął wszystko, czego od niego wymagał. Kto jest więc winny tego całego zamieszania? Na logikę pan prezes, bo wyrzucił człowieka, za którego drużyna nie chciała umierać, co sam przyznał. A nie chciała, bo jego zatrudnienie było sporym ryzykiem, czego przy zatrudnieniu słuchać nie chciał. Czy było tajemnicą jakie są stosunki na linii Lewandowski – Błaszczykowski i czyim wujkiem jest nowy selekcjoner? Ale pan prezes wiedział lepiej, nie pierwszy raz zresztą.

I kilka dni po pogonieniu Brzęczka zorganizował konferencję prasową, ogłosił następcę, przy okazji wychwalając poprzednika, i nikt go nie zapytał kto jest za wszystko odpowiedzialny? Mało tego, pan prezes mówi, że on nikogo nie zwalniał, Brzęczka zwolnili sami piłkarze! I tak wszystkich omotał, że (prawie) nikomu nie przyjdzie do głowy, by go obarczać winą za cokolwiek. To skoro piłkarze sami zwolnili selekcjonera, może teraz sami spróbują zwolnić i prezesa?

▬ ▬ ● ▬