Ciąg dalszy nastąpi?

Fot. Trafnie.eu

W moim mocno subiektywnym podsumowaniu tygodnia mam tylko jednego faworyta. Choć nie sądzę, by był z tego powodu szczególnie szczęśliwy.

Zbigniew Boniek, bo o nim mowa, nie daje o sobie zapomnieć. Dosłownie codziennie pojawiają się w mediach nowe informacje z nim związane. Gdyby przez przypadek się nie pojawiły, sam zadba o to, by je dostarczyć. Jak choćby niedawny wpis na Twitterze, w którym potraktował jeszcze do niedawna pełnioną przez siebie funkcję z dużej litery („Jak byłem Prezesem…”), prowokując szydercze komentarze.

Moją uwagę przykuło jednak zdecydowanie co innego. Mirosław Tłokiński, były piłkarz Widzewa Łódź, udzielił wywiadu niemal w całości dotyczącego jego dawnego kolegi z klubowej szatni. Wypowiadał się na temat Bońka już wielokrotnie. Dla osób zorientowanych w temacie nie jest tajemnicą, że panowie za sobą od lat nie przepadają. Chyba nawet nie będzie przesady w stwierdzeniu, że nigdy nie przepadali.

Gdy więc Tłokiński zabiera głos, wiadomo że jego opinia nie będzie na pewno laurką dla Bońka. Tak było też w czasach, gdy niektórzy deklarowali ogromną sympatię do ówczesnego prezesa PZPN, uznając go niemal za zbawcę polskiej piłki, a na pewno za znakomitego zarządcę piłkarskiego związku. Krytyczne opinie wypowiadane wtedy przez Tłokińskiego mogły być odbierane jak głos jakiegoś pomyleńca. Czym jednak dłużej Boniek nie pełni już funkcji prezesa, tym wielu osobom szerzej otwierają się oczy na jego działania, tym większej wyrazistości nabierają zarzuty stawiane przez dawnego kolegę z boiska.

Właśnie kolejny raz dał temu wyraz (za: se.pl):

„Praktycznie od 2012, gdy Boniek został prezesem, to on jest „selekcjonerem”, a trenerzy których mianował tylko narzędziem w jego ręku”.

Opinia idealnie wręcz pasująca do mojej, wyrażonej przy okazji nominacji dla Jerzego Brzęczka:

„Na pewno selekcjonerem za kadencji Bońka nie mógłby być ktoś zbyt niezależny”.

Ale to był tylko łagodny wstęp w wykonaniu Tłokińskiego, który dalej nakreśli taki obraz byłego prezesa PZPN:

„Jako działacz jest dla mnie nosicielem HIF-u, czyli hipokryzji, ignorancji i fałszu, bo przecież nie chodzi o HIV. Prywatnie mi niczego złego nie zrobił, ani nie oszukał”.

Na tak mocnym fundamencie mógł przystąpić do równie mocnego ataku:

„Czy były powody zwalniania trenera Brzęczka, którego broniły wyniki? Ale Bońkowi pod koniec jego kadencji potrzebny był trener, który z różnych względów będzie go słuchał i będzie służalczy. Chciał w ten sposób przygotować sobie podłoże do przyszłej działalności, żeby dalej, przynajmniej w pośredni sposób mieć wpływ na reprezentację. Trzeba było znaleźć takiego, żeby Boniek dalej mógł rządzić i selekcjonować. Kunszt trenerski Sousy nie był brany pod uwagę, tylko współpraca w interesach między nimi. Do kadry byli powoływani piłkarze wyselekcjonowani przez „Zawodowego Bajeranta”, czyli z tzw. Stajni Zibiego, a reszta w tej kadrze w dużej mierze jest przypadkiem. Bońka od dawna na swojej stronie sportowej na facebooku nazywam „Zawodowym Bajerantem” od jego inicjałów ZB”.

Gdy dziennikarz zapytał Tłokińskiego, czy ma na to dowody, ten odpowiedział:

„To moja intelektualna analiza. Od zbierania dowodów jest prokuratura, a nie ja. Należałoby odpowiedzieć na pytanie, dlaczego Boniek w 2017 roku zatrudnił w PZPN jako doradcę ds. sportu Piotra Burlikowskiego, obrotnego menedżera piłkarskiego? Wiemy co robił w związku sekretarz generalny, albo rzecznik reprezentacji, ale co tak naprawdę robił pan Burlikowski? Jakoś nigdy nie widziałem, żeby opowiadał o swojej pracy i występował publicznie. Przypuszczam, że Boniek nie mógł swoimi rękami załatwiać różnych interesów z menedżerami i odbywało się to za pośrednictwem zaufanej osoby. Taka jest moja teoria. No chyba, że pan mi wyjaśni jaką pracę wykonywał w PZPN ten doradca Bońka?”

Skłamałby, że wypowiedzi Tłokińskiego są dla mnie kompletnym zaskoczeniem. W piłkarskim światku słyszałem już różne rzeczy, ale co innego słyszeć, a co innego przeczytać czyjąś wypowiedź nie pozostawiającą najmniejszych wątpliwości kogo i w jakim stopniu dotyczy.

To są bardzo ciężkie zarzuty! Oczywiście, jeśli okażą się prawdziwe. Ale ponieważ są tak poważnej natury, bagatelizowanie sprawy ze strony Bońka, co wydaje się prawdopodobne, trudno będzie uznać za zakończenie sprawy, jakby się nic nie wydarzyło. Mam nadzieję, że ciąg dalszy nastąpi.

Niedawno napisałem, że zaczynają wypadać pierwsze trupy w szafy pozostawionej przez poprzednią ekipę PZPN. Właśnie wypadł następny...

▬ ▬ ● ▬