Czas świeżaków?

Fot. t

W polskiej piłce zapanowała nowa moda. Chyba jeszcze za wcześnie, by ją oceniać. Ale najwyższa pora, by zauważyć i chwilę się nad tym zjawiskiem pochylić.

Piast Gliwice ma nowego trenera. Nominacja nastąpiła błyskawicznie po zwolnieniu poprzedniego, Marcina Brosza. Nie było na co czekać, skoro drużynę czekają rozstrzygające mecze o utrzymanie w Ekstraklasie.

Nazwisko człowieka, który ma wykonać zadanie stanowi zaskoczenie nie tylko dla kibiców Piasta. Trenerem ich drużyny został Hiszpan Angel Perez Garcia. W jego charakterystyce podkreślano fakt, że grał kiedyś w barwach sławnego Realu Madryt. Fajnie, tylko kogo to obchodzi? Mnie na pewno nie. Chciałbym się dowiedzieć z jakim klubem pan Garcia osiągnął cokolwiek jako trener? Ale wygląda na to, że za bardzo nie ma się czym chwalić...

Tak sam opisał swoją ostatnią pracę na oficjalnej stronie internetowej Piasta:

„Malediwy to wyjątkowo miejsce. Liga rozpoczyna się tam w marcu i trwa do czerwca. Wraz z New Radiant doszliśmy do pucharu Azji gdzie ograliśmy mistrza Singapuru”.

Zabawnie brzmi odpowiedź na pytanie o jego kontakty z polską piłką:

„Jako zawodnik weteranów Realu Madryt, wraz z drużyną grałem spotkania w Krakowie oraz w Warszawie. Bardzo ucieszyłem się z przyjazdu do Polski, ponieważ będę mógł spotkać się z moimi starymi znajomymi”.

Zatrudnienie Angela Pereza Garcii generalnie nie powinno nikogo... dziwić. Wpisuje się bowiem w nową modę – angażowania w polskich klubach zupełnie nieznanych zagranicznych trenerów. Dostają szansę, na jaką nie mogliby liczyć w innych krajach.

Już czuję jak kilka osób w tym miejscu zastanawia się - jakich „zupełnie nieznanych”? A Henning Berg w Legii? Piękna kariera w Manchesterze United i reprezentacji Norwegii. Jako piłkarz – tak. Jako trener to jeszcze świeżak. Alex Ferguson wychwalał go pod niebiosa rozpływając się nad umiejętnościami szkoleniowymi Norwega, ale jakoś nie znalazł dla niego najskromniejszej nawet posadki w Manchesterze, gdy tam jeszcze rządził. Berg przed podpisaniem kontraktu z Legią zarabiał na życie jako skaut Norwich City.

Na dorobku są także inni zagraniczni trenerzy: zatrudniony w Koronie Hiszpan José Rojo Martín czy Holender Ricardo Moniz w Lechii. Tylko Jan Kocian w Ruchu posiada dłuższe CV zasługujące na uwagę.

Nie mam jednak zamiaru nikogo deprecjonować. Fakt, że ktoś nie osiągnął jeszcze znaczących sukcesów wcale nie musi oznaczać, że nie nadaje się do tego fachu. Bo to wyjątkowo trudny fach, w których podaż (szukający pracy) zawsze przeważa nad popytem (wolne stołki do obsadzenia). Trzeba mieć trochę szczęścia, by dostać szansę we właściwym momencie, albo skumać się z odpowiednim agentem, który wciśnie delikwenta nawet do piekła jak nadarzy się okazja.

Życzę zagranicznym trenerom, by nie wspominali pracy nad Wisłą jako „polskiego piekiełka”. Mam też nadzieję, że nie będzie trzeba ich wspominać jako szkoleniowych nieudaczników nasłanych przez cwanych agentów prosto z piekła.

▬ ▬ ● ▬