2017-04-17
Jaka piękna katastrofa
Mogę z dumą napisać – a nie mówiłem? I to znacznie szybciej niż się spodziewałem. Tylko, że satysfakcji nie czuję żadnej. Najwyżej zażenowanie.
W niedzielnym meczu Primera Division Granada przegrała u siebie z Celtą Vigo 0:3. To starcie interesowało mnie z uwagi na niedawną zmianę trenera w pierwszym z klubów, czemu poświęciłem jeden z tekstów. Nowym został Tony Adams. Przewidywałem nadciągającą katastrofę. Nie przypuszczałem jednak, że dojdzie do niej jeszcze zanim drużyna pod wodzą Anglika zacznie rywalizację o brakujące jej punkty.
W całej Europie naśmiewają się z taneczno-choreograficznych zdolności Adamsa. Nawet nie naśmiewają, ale wręcz drwią. Sami możecie przekonać się co wyczyniał na jednym z treningów. Ktoś zapytał: „Czy to nowa macarena”? Jak mówią piłkarze - „jadą z nim”.
Włączam wyobraźnię. Zawodnicy siadają w szatni przed niedzielnym meczem ligowym z Celtą. Adams zaczyna im kreślić plan taktyczny. Słuchają go i kogo przed sobą widzą? Czy byłego reprezentanta Anglii, któremu za życia postawiono pomnik pod stadionem Arsenalu? Czy gościa, który kilka dni wcześniej odstawił przed nimi szopkę na treningu? Później każdy obejrzał ją jeszcze w internecie, pewnie nawet nie raz. Nie wierzę, by ktoś nie obejrzał.
Czy piłkarzy drużyny rozpaczliwie broniącej się przed spadkiem jest w stanie odpowiednio zmobilizować trener, który właśnie stał się pośmiewiskiem? Pytanie raczej retoryczne. Nie sądzę nawet, jak pisałem wcześniej, by Adams nadawał się do tej roli bez swoich taneczno-choreograficznych popisów...
Było do śmiechu, a teraz wręcz przeciwnie. Sprawa jak najbardziej poważna. Bo jeśli kibice wbiegają na boisko podczas rozgrzewki i biją przyjezdnych piłkarzy, to wieje zgrozą. Powiało w niedzielę na Korsyce. Oberwali zawodnicy Olympique Lyon przed meczem z Bastią. Nie wiem czy też Maciej Rybus, bo był w wyjściowym składzie.
Obejrzałem zajście w telewizji i byłem przerażony. Po tym, co działo się kilka dni wcześniej w Dortmundzie kolejny powód do przygnębienia. Na szczęście nie żaden akt terrorystyczny, ale bandycki wybryk. Choć nie wiem, czy to jakieś pocieszenie, skoro znów przekroczono granicę nietykalności sportowców.
Ale doszło do jeszcze większego skandalu. Zawodnikom kazano grać! Kompletny nonsens. Jak można normalnie grać w takich warunkach? Dla delegata wysłanego przez francuską federację powinien to być ostatni mecz w takiej roli w karierze! Został szybko ukarany za brak wyobraźni. Po zakończeniu pierwszej połowy doszło bowiem do kolejnych ataków na zawodników gości i gry już nie wznowiono. Na szczęście...
Mecze piłkarskie nie są jeszcze walkami gladiatorów, choć niektóre niestety już tak wyglądają. Warto, by wreszcie zauważyli to ci, którzy podejmują decyzje o ich rozgrywaniu bez względu na okoliczności.
▬ ▬ ● ▬