Już tak łatwo nie będzie

Fot. Trafnie.eu

Trzy polskie drużyny wygrały w czwartek mecze w drugiej rundzie kwalifikacyjnej Ligi Konferencji Europy wywalczając awans. Nic, tylko chwalić, chociaż…

Jeśli dodać do tego awans Rakowa Częstochowa dzień wcześniej w Lidze Mistrzów, to pierwszy taki przypadek w polskiej piłce, by cztery drużyny w komplecie awansowały do trzeciej rundy kwalifikacyjnej trzech europejskich pucharów. Choć historia owych przypadków nie może być zbyt długa, skoro to dopiero trzeci sezon rozgrywek Ligi Konferencji Europy. Bez względu na to trzeba się cieszyć. Brawo!

Tylko przypomnę, że w czwartek Lech Poznań wygrał na wyjeździe z litewskim Żalgirisem Kowno 2:1, Pogoń w Szczecinie z Linfieldem Belfast z Irlandii Północnej 3:2, a Legia w Warszawie z kazachskimi Ordabasami Szynkent 3:2. Ponieważ pierwsze mecze przed tygodniem zakończyły się zwycięstwami Lecha (3:1) i Pogoni (5:2), a także remisem (2:2) Legii, cała trójka uzyskała oczywiście awans do trzeciej rundy kwalifikacji do Ligi Konferencji Europy.

Nie odtrąbię jeszcze odejścia w niepamięć „przeklętych europejskich pucharów”, które zdecydowanie dołująco wpływały na nastrój na początku sezonu przez wiele, wiele lat. I żeby nie wpłynęły tak za tydzień we wspomnianej trzeciej rundzie kwalifikacji, chciałbym zwrócić na coś uwagę. W sześciu meczach w obu rundach wspomnianych rozgrywek polskie drużyny straciły 10 bramek, w żadnym nie zachowując czystego konta! Daje to ponad 1,5 bramki na mecz. Jak dla mnie trochę za dużo, biorą pod uwagę, że pięć z nich było wygranych, a tylko jeden zremisowany.

Gdy podzieliłem się tą refleksją z moim znajomym, stwierdził wręcz z oburzeniem, że się czepiam:

„No i co z tego, najważniejsze, że wszystkie awansowały”.

Jeśli się czepiam, to tylko po to, by wszystkie awansowały też w kolejnej rundzie, co już takie proste nie będzie. Najtrudniejszego rywala wydaje się mieć Pogoń, która zagra z belgijskim KAA Gent, czyli drużyną, która odprawiła z pucharów przed dwoma laty Raków. Tak samo jak Austria Wiedeń Legię, nawet dwa razy (2004 i 2006), a teraz znów będzie jej przeciwnikiem, na pewno równie wymagającym jak przed laty. Lech zmierzy się ze słowackim Spartakiem Trnava.

Z tymi drużynami na pewno nie będzie tak łatwo strzelać bramek, jak z wyeliminowanymi w drugiej rundzie, gdy polskie drużyny zdobyły ich 18, co daje średnią 3 na mecz. Natomiast jeśli będą dalej tak łatwo je tracić, obawiam się, że w czwartej rundzie kwalifikacji w komplecie się nie zameldują.

Obecnie całe armie analityków rozkładają na czynniki pierwsze występy rywali, dokładnie je analizując. Więc oczywiście ci z Wiednia muszą zauważyć, że na przykład Legia straciła w meczach z Ordabasami dwie niemal bliźniacze bramki. W obu do dośrodkowań z rzutu rożnego wyskoczyli piłkarze z Kazachstanu i mając wokół siebie wianuszek legionistów spokojnie wpakowali piłkę do siatki.

Kibice Legii przygotowali przed meczem imponującą oprawę przypominającą o niedawnej rocznicy wybuchu Powstania Warszawskiego z sektorówką „Sen o Warszawie”. Żeby spełnił się ich sen o kolejnej rundzie pucharów, takich bramek, jak te w meczach z Ordabasami, nie mają prawa tracić.

▬ ▬ ● ▬