2017-09-03
Kara za grzech pychy
Przez ostatnie dwa dni nasłuchałem się i naczytałem wszelkich możliwych komentarzy o piątkowym meczu. Sam doszedłem do nieco przekornego wniosku.
Klęska w Kopenhadze była kolejnym elementem całego ciągu katastrof polskiej piłki w bieżącym roku. Aż dziwne, że nikt tego jeszcze nie zauważył. Najpierw przewróciła się z hukiem reprezentacja młodzieżowa. Miała być nawet mistrzem Europy na swoim gruncie. Mnie takie oczekiwania śmieszyły, bo widziałem, co potrafi. Jednak traktowano je jak najbardziej poważnie.
A później był dramatyczny występ, po którym pozostał głównie trudny do wyleczenia kac. Padł pierwszy mit o nowym pokoleniu zdolnych zawodników. Najzdolniejszych chyba w przegrywaniu. Przy okazji padł też mit ich trenera Marcina Dorny. Młody, zdolny, który będzie naturalnym następcą obecnego selekcjonera i już jako szef kadry seniorów doprowadzi ją do prawdziwych sukcesów, przy których zbledną wyniki Nawałki.
Trenerski mit świetnej polskiej misji szkoleniowej padł jeszcze raz podczas wakacji. Zanim się zaczęły, Michał Probierz pożegnał się uroczyście z Jagiellonia Białystok, by rozpocząć pracę w zagranicznym klubie. Czyli – wreszcie chcą gdzieś naszych! Czyli – wreszcie polska myśl trenerska została doceniona. Ale skończyło się jak zwykle. Probierz wylądował za granicą, ale województwa podlaskiego w małopolskim Krakowie. I to na razie na dnie tabeli.
A potem były przeklęte puchary. Oczekiwania oczywiście spore. Legia, po występach przed rokiem w Lidze Mistrzów, znów się sposobiła do elitarnych rozgrywek. A skoro Legia miała ponownie w nich zagrać, to może jakiś drugi polski zespół w Lidze Europejskiej?
Tu też skończyło się jak zwykle. Klęską na całej linii. W wypadku Legii odbija się jej jeszcze czkawką. Piłkarze z Warszawy muszą teraz w lidze walczyć najpierw ze swoimi kibicami. W ostatnim meczu zamiast dopingu poczęstowali ich serią mało przyjemnych przyśpiewek. Głównie szydzili, zamiast dopingować:
„Gdzie są puchary, kopacze, gdzie są puchary”…
Zanim odbył się mecz w Kopenhadze, tego samego dnia odbył się niestety jeszcze jeden z udziałem reprezentacji Polski, tyle że do lat 19. Przegrała z rówieśnikami z Anglii 1:7. Wynik nie mówi wszystkiego. Do przerwy było bowiem 0:7! Czyli rywale w drugiej połowie, choćby podświadomie, musieli trochę odpuścić. Paradoksalnie – gdyby do przerwy prowadzili niżej, może w drugiej części zagraliby na tym samym poziomie zaangażowania, fundując naszym wynik dwucyfrowy?
Przerażające jest to, że w koszmarnym meczu wystąpili zawodnicy, którzy teoretycznie za kilka lat powinni być potencjalnymi następcami obecnych reprezentantów w kadrze seniorów!!! Już nawet nie padł, ale legł w gruzach mit o zdolnej polskiej młodzieży.
No i na koniec dorzuciły jeszcze swoje orły Nawałki. Dla mnie to była kara za grzech pychy. Bo jeśli ktoś bezrefleksyjnie wypisuje i wygaduje, że reprezentacja Polski jest piątą potęgą w światowym futbolu, jeśli już się cieszy, że zostanie w mistrzostwach świata rozlosowana z pierwszego koszyka, dostał bolesną lekcję pokory.
Łączy nas piłka, ale dzieli zasadniczo sposób patrzenia na nią.
▬ ▬ ● ▬