Kto nie pomógł szczęściu?

Fot. Trafnie.eu

Legia odpadła z rozgrywek Ligi Europejskiej. Z pewnością zadecydowała jedna bramka, choć wydaje mi się, że jeszcze coś więcej.

Po bezbramkowym remisie w Warszawie przed tygodniem, w rewanżu w Amsterdamie Ajax wygrał 1:0. Czyli rzeczywiście zadecydowała jedna bramka. Podsumowując wydarzenia tego meczu warto się jednak cofnąć przynajmniej do grudnia.

Wtedy Legia w ostatnim meczu grupowym Ligi Mistrzów pokonała 1:0 Sporting Lizbona i trochę niespodziewanie, biorąc pod uwagę początek rozgrywek, wywalczyła miejsce w wiosennej fazie Ligi Europejskiej. Nie było to jednak „wyjście z grupy”, jak kilka razy podkreślali jej zawodnicy.

Z grupy wychodzi się wtedy, gdy zajmuje jedno z dwóch pierwszych miejsc. Legia za zajęcie trzeciego dostała nagrodę pocieszenia, czyli możliwość występu w rozgrywkach, które nie zawsze są poważnie traktowane przez europejskich gigantów. Zrozumienie różnicy w interpretacji wydarzeń jest chyba kluczowe w zrozumieniu tego, co wydarzyło się później.

W kraju, którego reprezentant nie występował w fazie grupowej Ligi Mistrzów przez dwadzieścia lat, możliwość gry w 1/16 finału Ligi Europejskiej była nieziemskim sukcesem. Na tej bazie, po wylosowaniu rywala, zapanował wielki optymizm pod zbiorczym hasłem – damy radę!

Przeciwnikiem Legii okazał się Ajax Amsterdam. Choć dwa lata wcześniej w tej samej fazie tych samych rozgrywek zlał ją strasznie, tym razem miało być zupełnie inaczej. Bo to zupełnie inna Legia, Ajax też.

Po pierwszym meczu przed tygodniem przyszło lekkie otrzeźwienie. Goście tylko dlatego nie wygrali w Warszawie, bo sędzia nie zauważył ich prawidłowo zdobytej bramki. Chyba dlatego przed rewanżem Holendrzy wypowiadali się o mistrzu Polski wręcz z lekceważeniem. Szczególnie dawne gwiazdy Ajaksu. Edwin van der Sar mówił o braku w podstawowym składzie „kapitana i napastnika”, jakby szkoda było czasu na poznanie ich nazwisk. Natomiast Ronald de Boer stwierdził, że „Legia to bardzo, bardzo przeciętny zespół”.

Być może ma rację, skoro Ajax odprawił ją z rozgrywek. Ale w takim razie Holendrzy są niewiele lepsi. Ja jednak nie zmieniam zdania z ubiegłego tygodnia, że mimo wszystko Legia jest silniejsza niż przed dwoma laty.

Ajax wywalczył awans, jednak jeszcze w doliczonym czasie gry wszystko mogło się zdarzyć. Emocje były wielkie, akcje sunęły spod jednaj bramki, pod drugą, a kibice na Amsterdam ArenA drżeli o końcowy wynik.

Na tyle było stać Legię, by napędzić im stracha. Na więcej już nie. Jeśli porównać jej potencjał (kadrę, budżet, klubową akademię, system szkolenia, historię, kulturę piłkarską) z klubem z Amsterdamu, ciągle jest kopciuszkiem. Ale tego w obu meczach nie dało się za bardzo zauważyć. Trzeba jednak przyznać, że Ajax był w nich lepszy, choć naprawdę niewiele.

Trudno mówić o braku szczęścia, szczególnie w kontekście wydarzeń z pierwszego meczu. Szczęściu zawsze lepiej pomóc, a o to trudno, gdy w zimie Legia sprzedaje obu piłkarzy zdobywających bramki. Dlatego trudno lamentować, że teraz zabrakło właśnie tej jednej bramki, skoro przed najważniejszym meczem w sezonie trzeba było wręcz robić łapankę, by znaleźć napastnika…

▬ ▬ ● ▬