Na pochwały przyjdzie czas

Fot. Trafnie.eu

Właśnie dowiedziałem się, że trwa złota polska jesień. Co do tej za oknem, nie miałem żadnej wątpliwości. Ale okazuje się, że trwa także piłkarska.

Nie ma mowy o pomyłce, bo wcześniej trafiłem na opinię, że to wymarzony październik dla polskiej piłki! Czyli odczucia są dość powszechne. Skoro ten niedawno zakończony miesiąc był wymarzonym, widać jak straszny przez lata panował marazm, skoro naprawdę niewiele potrzeba do szczęścia. Moja mało medialna skłonność, przynajmniej w obecnych czasach, do sprowadzania wszystkiego z obłoków na ziemię (POKORY NIGDY DOSYĆ!), każe na wszystko patrzeć bardziej realistycznie. 

Do wyników reprezentacji w eliminacjach EURO 2016 i Legii w Lidze Europejskiej inaczej podchodzić się nie da. Zwycięstwo nad Niemcami odczytuję, biorąc pod uwagę euforyczną reakcję, jako wyraz potrzebnej narodowi od lat sprawiedliwości dziejowej. Resztę zweryfikuje boisko, oby pozytywnie. Co do Legii, nie będę się powtarzał, bo na szczęście trzeźwy komentarz zafundował wszystkim po czwartkowym meczu trener Henning Berg. 

Na liście domniemanych jesiennych sukcesów polskiej piłki znalazła się też nominacja Arkadiusz Milika do nagrody „Złotego Chłopca” (Golden Boy) w plebiscycie włoskiego dziennika „Tuttosport”. Z największym dystansem podszedł do tego sam... zainteresowany. Oświadczył, że nie przywiązuje do nagrody większej wagi, a jeśli wygra, będzie cud.

Może i lepiej, że tak chłodno na to patrzy. Na razie jest na liście czterdziestu kandydatów, a głosują na nich w interesie kibice. Jednak ich głosy nie mają większego znaczenia dla wyników plebiscytu, bo jego zwycięzcę wybiorą w grudniu dziennikarze. Milik na samym początku był liderem, teraz zajmuje drugie miejsce (34,76 głosów) za Raheemem Sterlingiem (35,7% głosów).

Najgroźniejszy rywal jest już, jeśli nie gwiazdą, to przynajmniej gwiazdką Liverpoolu. A polski bohater narodowy, po bramkach strzelonych Niemcom i Szkotom, ciągle walczy o miejsce w podstawowym składzie Ajaksu. Mnie to już nie martwi, bo uważam, że ma jeszcze czas się uczyć w idealnym do kształcenia młodych piłkarzy klubie. W niedzielnym meczu Eredivisie z Cambuur wyszedł w pierwszej jedenastce i zdobył dwa gole. Nawet jak znów wyląduje na ławie, nie będzie tragedii. Najważniejsze, żeby się uczył i robił postępy, reszta przyjdzie sama. Cała kariera dopiero przed nim, ze „Złotym Chłopcem” czy bez. 

Chciałbym jeszcze zauważyć, że polska piłka w okresie „złotej jesieni” poniosła bolesną porażkę. Bo nie można inaczej skomentować faktu, że na liście kandydatów do „Złotej Piłki” FIFA nie znalazł się Robert Lewandowski. A to dość długa lista, zawierająca aż 23 nazwiska. Szkoda, że bez polskiego orła...

Dobrze jednak, że w narodzie jest tyle optymizmu. Że wreszcie coś drgnęło, że nie wydłużyła się statystyka boiskowych porażek, w których tak niewiele brakowało do szczęścia. Że w końcu szczęście mają polskie drużyny, a nie tylko te przeciwne. 

Ale jak dla mnie to ciągle za mało na złotą polską jesień. Raczej nadal jest brązowa, jak kolor spadających liści za oknem. Na razie nie ma się czym zachwycać. Tak jak za oknem – trzeba się cieszyć słońcem, ale pamiętać, że gdy zajdzie, a zachodzi już szybko, temperatura spada jeszcze szybciej. 

Na pochwały zawsze znajdzie się czas, byle tylko było za co chwalić. W piątek mecz z Gruzją. Jak Nawałka z ekipą wróci z Tbilisi zwycięski, zielony kolor na wiosnę, także piłkarskiej, z pewnością nabierze intensywności. 

▬ ▬ ● ▬