Poprawność na pokaz

Wróciła Bundesliga. Nie licząc trwających rozgrywek na Białorusi, Niemcy jako pierwsi w Europie wznowili sezon przerwany przez epidemię koronawirusa.
 
W sobotę i niedzielę po długiej przymusowej przerwie odbyły się znów mecze niemieckiej pierwszej i drugiej Bundesligi. To inauguracyjna kolejka drugiej części sezonu przerwanego przez epidemię koronawirusa. I miejmy nadzieję, że część ostatnia, która zakończy się zgodnie z planem. Czyli sezon zostanie dograny do końca. Za wcześniej jednak na razie na fanfary, bo nie zakończyła się nawet ta pierwsza kolejka, ostatni mecz zostanie rozegrany w poniedziałkowy wieczór. 
 
Prezes Bayernu Monachium Karl-Heinz Rummenigge spodziewał się, że obejrzy ją za pośrednictwem telewizji ponad miliard widzów. Nie da się tego wykluczyć biorąc pod uwagę wyposzczony piłkarsko świat i fakt, że Bundesliga nie ma w tym momencie konkurencji na podobnym poziomie, jak długo inne czołowe ligi nie wznowią rozgrywek. Jeśli w ogóle wznowią.   
 
Przyznam, że bardziej od wyników odbywających się podczas weekendu meczów interesował mnie sam ich przebieg. Ponieważ na stadiony nie wpuszczono kibiców, więc patrząc na puste trybuny upewniłem się w przekonaniu, że stwierdzenie „wyrób piłkopodobny” z pewnością nie był przesadzony.
 
No bo jak podniecać się Revierderby, czyli derbami Zagłębia Ruhry - Borussia Dortmund kontra Schalke 04 Gelsenkirchen, jednymi z bardziej wyczekiwanych w Europie, gdy strzelanym bramkom nie towarzyszy żadna reakcja niemych trybun? Wydaje się, że popularne w Niemczech określenie takich spektakli „meczami duchów”, jest jak najbardziej trafne. Bo towarzyszy im najwyżej atmosfera przedsezonowych sparingów, czego każdy mógł się domyślić jeszcze zanim wznowiono Bundesligę, więc należy ów fakt przyjąć z pokorą. Były obrońca Schalke 04 Tomasz Wałdoch zapytany przed derbami, czy mecze bez kibiców mają sens, odpowiedział krótko – NIE! Powiedział prawdę. Niestety na razie alternatywę stanowi jedynie zakończenie sezonu bez gry.
 
Dla mnie najlepiej przyswajalną formą (nie tylko) Bundesligi w takim wydaniu wydaje się oglądanie meczowych skrótów. Gdy patrzy się na kilkuminutowy zapis najciekawszych fragmentów, puste trybuny tak nie przeszkadzają, a człowiek nawet nie zdąży przeanalizować odgłosów, niesłyszalnych podczas meczu z kibicami, dochodzących z murawy. Nawet łatwiej się wtedy skoncentrować na najważniejszych meczowych wydarzeniach i strzelanych bramkach.
 
Oprócz nich najbardziej rzuciła mi się w oczy poprawność na pokaz! Dało się niestety zauważyć mnóstwo wymuszonych zachowań mających zminimalizować możliwość zarażenia się zawodników wirusem, choć chyba głównie w teorii.
 
Pierwszy z brzegu przykład. Zawodników rezerwowych rozsadzono na trybunie w odpowiedniej odległości jeden od drugiego i kazano siedzieć w maseczkach na twarzy. Ale gdy trener kazał im iść się  rozgrzewać, już bez żadnych maseczek tłoczyli się na małej przestrzeni za boczną czy końcową linią wykonując różne ćwiczenia. Czyli jedno stanowiło zaprzeczenie drugiego. Gdzie w tym wszystkim logika?
 
A trenerzy biegający przed ławkami rezerwowych bez żadnych maseczek? Jeszcze na początku meczu je mieli, by po pewnym czasie pozbyć się uciążliwego wyposażenia. Za nimi siedziały osoby ze sztabu szkoleniowego wystrojone w maseczki. Czyli jedni są lepsi od drugich? Czy trenerzy zostaną ukarani za złamanie reguł ochronnych? Bo jeśli nie, po co ta cała maskarada?
 
I na koniec o dwóch rodakach występujących w Bundeslidze. Krzysztof Piątek w wyjazdowym meczu Herthy Berlin z Hoffenheim wszedł na boisko dopiero w samej końcówce. Trener Bruno Labbadia wolał posłać do boju prawie 36-letniego Bośniaka Vedada Ibisevicia. Jego decyzja została nazwana w polskich mediach „niezrozumiałą”. 
Jako koronny argument podano fakt, że posadził na ławce najdroższy transferowy zakup w historii Herthy. A może niezrozumiały był tak kosztowny transfer poprzedniego trenera drużyny Jürgena Klinsmanna? Tylko przypomnę, co pisałem w styczniu:
 
„Czekam na występy Piątka w barwach Herthy i życzę mu, by zdobywał dla niej bramki jak kiedyś dla Genoi. Wątpię jednak, czy to możliwe. I piszę o tym teraz, tak jak pisałem i wtedy, gdy inni stawiali mu pomniki. I po raz kolejny przypominam, że przed rokiem zrobiono mu straszną krzywdę, robiąc z niego piłkarza lepszego niż jest”.
 
Chyba przez ten rok niewiele się zmieniło. Niestety dla Piątka Hertha wygrała w sobotę pewnie 3:0, a Ibisević strzelił jedną z bramek potwierdzając tym samym słuszny wybór trenera. Trudno więc spodziewać się, że polski napastnik wskoczy do składu w najbliższej kolejce.
 
O Robercie Lewandowskim nie ma sensu za bardzo się rozpisywać. W wygranym przez Bayern Monachium 2:0 meczu z Unionem w Berlinie zdobył bramkę z karnego. Czyli – NORMA.
▬ ▬ ● ▬