Problemy rock’n’rollowego futbolu

Trudne dni przeżywa jeden ligowy trener, który jeszcze niecałe dwa miesiące wcześniej był prawdziwym bohaterem mediów. Ktoś to potrafił przewidzieć.

Składając życzenia noworoczne miałem dla niego taki przekaz: „Trenerowi Wisły Kraków Peterowi Hyballi, sukcesów na miarę rock’n’rollowych wypowiedzi”. Bo gdy w grudniu pojawił się w Polsce, od razu było wiadomo, że największą karą dla niego będą występy w roli aktora drugiego planu. Scenariusz zdecydowanie trudniejszy do strawienia nawet od serii dotkliwych porażek.

Peter Hyballa jest bowiem przykładem trenera, który znakomicie odnajduje się we współczesnych obłudnych czasach, potrzebujących łatwych i szybkich bohaterów. Kto posiadł dar samokreacji, może takim zostać, co on posiadł niewątpliwie w stopniu ponadprzeciętnym.

Jest go zawsze i wszędzie pełno – na konferencjach prasowych przed meczami, podczas meczów przy bocznej linii i na konferencjach po ich zakończeniu. Kwieciste wypowiedzi połączone z bogatą gestykulacją sprawiają, że wobec Hyballi trudno pozostać obojętnym. Dlatego gdy pojawił się w Wiśle Kraków, dość szybko przyciągnął uwagę mediów. Miał być Jürgenem Kloppem, jako jego przyjaciel, na miarę polskich możliwości.

Zawsze patrzę z dużą rezerwą na takich aktorów grających wyłącznie wyreżyserowane przez siebie role. W tym przypadku moja ostrożność jeszcze wzrosła po otrzymaniu maila od Henka Meesa, znajomego dziennikarza holenderskiej gazety „Brabants Dagblad”:

„Właśnie dowiedziałem się z niemieckiej telewizji, że Peter Hyballa jest nowym trenerem Wisły Kraków. No cóż, powodzenia z nim. Za każdym razem gdy pojawiał się w holenderskiej telewizji jako trener NEC Nijmegen lub NAC Breda, szybko miałem dość strumienia jego pustych uwag. Ostatnio w niemieckiej telewizji występował jako analityk, jak wcześniej w holenderskiej, bo jego matka jest Holenderką”.

Mojej rezerwy do tego szkoleniowca nie podzielali inni, bowiem stał się jednym z ulubieńców rodzimych mediów, wygłaszając w nich takie na przykład opinie na temat roli trenera (za: wp.pl):

„Dobry ojciec. Czasem ostry, czasem dobry, czasem krytyczny, czasem pochwali. Ale musi być uczciwy. Wierzę w to, że między zawodnikiem i trenerem musi istnieć głęboka więź”.

Na początku wiosennej części rozgrywek, gdy Wisła wygrała kilka meczów, jego medialna gwiazda świeciła już pełnym blaskiem, podparta teoriami, że „rock’n’rollowy futbol to antyteza nudy” i mitycznym wręcz „gegenpressingiem” mającym gwarantować sukces.
Niestety dla Hyballi rywale musieli się zaszczepić, nabywając odporność na „rock’n’rollowy futbol” i „gegenpressing”, bo jego Wisła poniosła cztery porażki z rzędu. Gdyby w derbach Krakowa w ostatni weekend, Rumun Sergiu Hanca wykorzystał karnego, byłaby pewnie piąta kolejna porażka.

Kiedy na początku marca Hyballa niczym Słońce porażał swym medialnym blaskiem, napisałem:

„Ze spokojem przyglądam się jego wyczynom. Gdy będzie odchodził z Wisły przekonamy się, czy świetnie czuł się w roli dobrego trenera, czy rzeczywiście nim był?”

I spokojnie czekam na odpowiedź...

▬ ▬ ● ▬