Słowo prezesa

Fot. Trafnie.eu

Trwa rozkładanie na czynniki pierwsze ostatniego występu Legii w Lidze Europejskiej. Przy okazji naprawdę wiele można się nauczyć.

Szczególnie od prezesa PZPN. Przypomnę tylko, że Zbigniew Boniek przed tygodniem pisząc, że Legia w pierwszym meczu z Sheriffem w Warszawie „grała piach”, jednocześnie był pewny jej awansu. Dał „słowo prezesa”.

Zastanawiałem się ile będzie warte. Dziś już łatwo się domyślić ile, ale jest coś ważniejszego w tej kwestii. Otóż jestem pod wrażeniem jak pan prezes przekuł w sukces porażkę. Co bowiem napisał po meczu w Tyraspolu? Ano to:

„Brak mi słów, sorry”.

Czy wśród brakujących słów jest i to, które pan prezes dawał przed tygodniem? Tego niestety nie wyjaśnił. Zmuszony przez lata czytać różne wypowiedzi także między wierszami mogę z całą stanowczością stwierdzić, analizując jego cztery krótkie żołnierskie słowa, że oczywiście miał rację z tym awansem. Niestety wredna Legia tych racji nie potrafiła z nim podzielić.

Tylko taki głupek jak ja kiedyś przepraszał czytelników, z własnej nieprzymuszonej woli, bo pomylił się w jakiś prognozach. Kompletnie bez sensu! Już nigdy takiego błędu nie popełnię. Pan prezes dał mi lekcję i obiecuję, że uważnie odrobię pracę domową.

Teraz już bez żadnego strachu i zbędnego ciśnienia będę pisał co mi tylko przyjdzie do głowy, co się wydarzy, kto z kim na pewno wygra, itp., itd. Bo jak się nie wydarzy, jak ktoś nie wygra, z uśmiechem odpowiem: „No, sorry, brak mi słów”. Czyli – oczywiście miałem rację, tylko ta banda połamańców nie potrafiła się spisać, jak należy. Naprawdę muszę przyznać, że rozegrał to wspaniale, z typową dla siebie skromnością.

I drugi oceniający Legię, jej były napastnik Dariusz Dziekanowski. Po meczu w Tyraspolu zawyrokował, że warszawski klub może mieć problemy finansowe. Nie jest to akurat stwierdzenie odkrywcze, bo sam prezes Legii przyznał jakiś czas temu, że ma już problemy z finansową płynnością, choć podobno jeszcze niegroźne.

Dziekanowski zawyrokował jeszcze, że Legii zabrakło wyobraźni przy dokonywaniu transferów. Nie wyobraźni, tylko kasy. Jeśli najdrożsi piłkarze kupowani do polskiej ligi kosztowali milion euro, kogo porządnego za tyle można sprowadzić? Przecież to suma śmieszna na europejskim rynku.

Dlatego transfery do Ekstraklasy są jak loteria. Kupić jak najtaniej, a najlepiej wziąć za darmo. Jak się uda, a czasami się udaje trafić anonima, który akurat w Polsce potrafi się odbudować (Vadis Odjidja-Ofoe), wtedy są z niego wymierne korzyści. Jak się nie uda, a tak jest najczęściej, wtedy jest bieda. Jak teraz w Legii, gdzie nie ma komu bramek strzelać. Nie potrzeba filozofa, by tą prostą zależność zrozumieć.

▬ ▬ ● ▬