Szwajcarski ślad

Fot. Trafnie.eu

Przewidywałem, że październik może być gorący. Okazało się jednak, że gorący był już koniec września. Nawet upalny, a ciekawie na pewno jeszcze będzie.

W tym samym czasie, gdy w mediach pojawiały się informacje o kontrkandydacie Bońka w wyborach na prezesa związku, w Łodzi odbyła się kolejna rozprawa w procesie dotyczącym niegospodarności w PZPN i Widzewie. I po raz kolejny zabrakło na niej prezesa związku!

W czerwcu swoją nieobecność usprawiedliwił wyjazdem na EURO. To był dla sądu argument do zaakceptowania. Jednak na kolejnej rozprawie we wrześniu znów się nie pojawił. Tym razem sędzia stracił cierpliwość i zapowiedział adwokatowi reprezentującemu Bońka, że na następną rozprawę w listopadzie jego klient będzie najwyżej doprowadzony przez policję.

Nawet rozumiem, że pan prezes może nie mieć ochoty zeznawać, choć tylko w charakterze świadka. Z pewnością usłyszy jednak wiele trudnych pytań. W czwartek pogrążył go były właściciel Widzewa Sylwester Cacek. Jak relacjonuje portal futbolplus.pl:

„Podczas trwającego niemal 3 godziny przesłuchania Cacek zeznał pod rygorem przysięgi między innymi, iż odkupił Widzew od poprzednich akcjonariuszy (Bońka i właściciela nowodworskich zakładów mięsnych „Lukullus”, Wojciecha Szymańskiego) za oficjalną kwotę 11 milionów złotych.

Co jednak najciekawsze w tych zeznaniach, Cacek oświadczył, że dodatkowe 1 milion 100 tysięcy euro przekazał na numeryczne konto osobiste Bońka w Szwajcarii, przedstawiając na to dowód przelewu z numerem tegoż konta „Zibiego”, a także udzielił pożyczki bezzwrotnej firmie biopaliwowej, należącej do Bońka w wysokości 1 miliona 100 tysięcy złotych, na co także udostępnił dowód w postaci rachunku. W sumie więc Cacek poza oficjalną kwota zakupu Widzewa przekazał na prywatne konto dodatkowo w przeliczeniu na złotówki ponad 5 milionów 500 tysięcy złotych.

Pytanie, czy Boniek od tej sumy, uzyskanej nieoficjalnie, odprowadził podatek do polskiego Urzędu Skarbowego wydaje się być jak najbardziej zasadne”.

To są już poważne zarzuty. Na dodatek poparte faktami. Z pewnością przeanalizują je uważnie nie tylko prokuratorzy, ale i prawnicy Józefa Wojciechowskiego. Kontrkandydat w wyścigu po prezesurę związku wydał oświadczenie, w którym już widać ich rękę:

„W dniu wczorajszym 16 członków PZPN złożyło zgodnie ze statutem związku odpowiednie rekomendacje dla mojej osoby na szefa związku.

Wyżej wymieniona dokumentacja została złożona w sposób zgodny z wszelkimi procedurami przy obecności notariusza. W asyście prawników”.

W oświadczeniu jest jeszcze ciekawy fragment:

„Z ogromnym ubolewaniem odnotowuję próby zastraszania prezesów klubów Ekstraklasy i 1 ligi z tego powodu, iż wsparli moją kandydaturę, kierując się dobrem demokracji wewnątrz związku”.

Czyli Wojciechowski zarzuca Bońkowi, że jego ludzie z PZPN straszyli tych, którzy udzielili mu rekomendacji! W efekcie doszło do komicznych sytuacji, gdy przedstawiciele Stali Mielec i Śląska Wrocław poinformowali o ich wycofaniu, co nie miało już żadnego wpływu na cokolwiek. Wojciechowski chyba był na to przygotowany, o czym świadczy ten fragment:

„Niezależnie od obecnych prób podważania czy też wycofywania rekomendacji oświadczam, iż wszystkie oświadczenia zostały złożone ważnie, są prawnie skonsumowane i jakiekolwiek deklaracje składane po godzinie 24 w dniu wczorajszym nie mają żadnego znaczenia”.

To do przemyślenia dla wszystkich, którzy uważają, że polską piłką od czterech lat rządzi genialny reformator. I wspaniale pozamiatał bałagan, który był wcześniej. Żeby nie było najmniejszych wątpliwości – Wojciechowski nie jest moim ulubieńcem. Nigdy nie będę jego adwokatem w wyborach na prezesa. Potrafię jednak właściwie ocenić także drugiego kandydata. Dlatego na te wybory czekam bez nadziei na cokolwiek...

▬ ▬ ● ▬