To dopiero szansa na sukces

Krzysztof Piątek podpisał w środę wieczorek kontrakt z AC Milan, co zostało potwierdzone na stronie internetowej włoskiego klubu. NARESZCIE!

Gdy publikuję ten tekst trwa oficjalna prezentacja Piątka w Mediolanie. Nie przypominam sobie podobnego szaleństwa związanego z transferem polskiego piłkarza. Dlatego jego przejście z Genoi do Milanu zastąpiło z powodzeniem telenowelę Wisły Kraków. W odróżnieniu od tej poprzedniej przez kilka dni był wyraźny zastój akcji, więc potencjalnych czytelników bombardowano informacjami złożonymi mniej więcej z tych samych elementów, najwyżej nieco inaczej poskładanych. Aż w środowy wieczór nastąpił długo wyczekiwany przełom...

Nie dołączę do chóru piejącego z zachwytu nad transferem Piątka. Nie uważam bowiem, co niestety w polskich mediach jest wręcz normą, żeby można było transfery oceniać w kategoriach sukcesów w dniu ich dokonywania. Oczywiście sukcesy prawie każdej drużyny zależą w znacznej mierze od udanych transferów właśnie, ale by je ocenić, trzeba trochę poczekać, dać szansę wykazania się w nowym klubie. Chyba trochę za wcześnie na pisanie, bez jednego nawet kopnięcia piłki, że przejście do Milanu jest „strzałem w dziesiątkę”.

Media w ojczyźnie Piątka już dawno przekroczyły granice rozsądku ekscytując się jego transferem co najmniej, jakby otrzymał nagrodę „Złotej Piłki”. Nawet potrafię to zrozumieć. Żyjemy przecież w kraju tak wygłodniałym piłkarskich sukcesów, że awans do ćwierćfinału mistrzostw Europy był świętowany jak zdobycie mistrzostwa świata. Dlatego transfer Piątka do Milanu jest postrzegany niczym zwieńczenie wielkiej kariery, choć to dopiero ewentualnie jej początek.   

Jestem mocno rozczarowany sumą transferu – trzydzieści pięć milionów euro. Wiem oczywiście, że nikt nigdy nie zapłacił tyle za polskiego piłkarza. Ale pamiętam powtarzające się informacje, że Piątka ma kupić Real albo Barcelona za sześćdziesiąt milionów euro! Pisano o tym całkiem poważnie. Jeszcze w środę gdzieś przeczytałem, że z tym Realem „naprawdę było coś na rzeczy”. Dlaczego więc dziś nikt nie jest rozczarowany? I klubem, do jakiego trafił (tylko przeżywający chude lata Milan), i sumą transferu. Chyba słowo staniało, nawet bardzo.

Po tym, jak na początku stycznia Borussia Dortmund sprzedała do Chelsea Christiana Pulisicia za sześćdziesiąt cztery miliony euro, zmieniłem zdanie i naprawdę zacząłem wierzyć, że Piątka opchną za podobna kwotę. Bo na początku sezonu absolutnie nie wierzyłem, że jego kariera we Włoszech nabierze takiego tempa.

Ale sprawdziła się moja teoria, że więcej niż teraz Genoa za niego już nigdy nie dostanie. Dlatego jej cwany prezes opowiadał frazesy, że Polak jest nie do sprzedania, pewnie by podbić cenę, a oczywiście przehandlował go już zimą.

Pewnie niektórzy się zastanawiają, dlaczego Włosi tyle na nim zarobili, a Cracovia nie (tyle)? To proste. Współczesny rynek piłkarski został tak zdrenowany, że naprawdę dobry piłkarz nie ma prawa grać w polskiej lidze. Albo inaczej – to za słaba liga, by ktoś mógł w niej pokazać ile naprawdę jest wart, jeśli rzeczywiście jest.

Piłkarska prowincja spełnia i spełniać będzie rolę dostarczyciela towaru. Dopiero jak w lepszym sklepie (lidze) przyklei mu się odpowiednią metkę, może zostać sprzedany za zupełnie inne pieniądze. Brutalny kapitalizm, także w piłkarskiej odmianie, ma swoje prawa.

Jeśli ktoś regularnie strzela bramki dla Cracovii, na pewno warto mu się przyjrzeć. Ale też na pewno nikt nie da tyle, ile za tego samego grajka strzelającego również regularnie dla Genoi. Tu już cena będzie o jedno zero większa. Tak to niestety (dla nas) działa.

Od kilku dni równolegle z transferem Piątka trwa dyskusja, czy poradzi sobie w nowych barwach. Zbigniew Boniek najpierw stwierdził, że jest gotowy na Milan, a w środę napisał jeszcze na twitterze:

„Sky Sport nie mówi o niczym innym. Dzisiaj dzień Piątka. Piękne chwile”.

Czy piękne, dopiero się okaże. Na razie to szansa, ale i niewiadoma, jak przy każdym transferze. Tym bardziej, że lista napastników, którym się w Milanie przed Piątkiem nie udało jest dość długa: Aleksandre Pato, Fernando Torres, Mario Balotelli, Andre Silva, Nikola Kalinić, Alessandro Matri, Gonzalo Higuain… Dlatego we Włoszech pojawiały się też krytyczne opinie, że transfer Polaka jest błędem.

Poza tym pan prezes już kiedyś powiedział to samo o Bartoszu Kapustce  przy okazji jego transferu z Cracovii do Leicester City. Jak się skończyło, wiadomo. Oby z Piątkiem się nie pomylił.

I jeszcze na koniec pytanie – który reprezentant Polski przechodził ostatnio do Milanu w równie podniecających okolicznościach? Jeśli wiecie, pytanie następne – jakiego klubu jest teraz zawodnikiem? Chodzi o Bartosza Salamona. Gdy w 2013 roku zostawał piłkarzem Milanu, radziłem zaczekać z obwieszczeniem światu, że będzie tam grał. Bo tylko przez chwilę po transferze był w klubowej kadrze, a żadnego występu w Serie A nie zaliczył. I na pewno dzień transferu do Milanu trudno nazwać w jego karierze „piękną chwilą”. Dziś jest piłkarzem broniącego się przed spadkiem Frosinone Calcio. Ostatni mecz ligowy z Atalantą Bergamo, przegrany aż 0:5, spędził na ławce rezerwowych.

A jaką role odegra w Milanie Piątek? To zależy tylko od niego. Życzę mu, by był równie skuteczny, jak w barwach Genoi! Oczekiwania wobec niego są wielkie, a litości, jeśli coś się nie powiedzie, nie będzie na pewno. Jednak czekam ze spokojem. Jeśli życzenia się spełnią, zdążę się go jeszcze nachwalić do woli.

▬ ▬ ● ▬