Trzecioligowa gwiazda

Fot. Trafnie.eu

Co może pomóc drużynie? Okazuje się, że czasami, choć zabrzmi to okropnie, choroba jednego z zawodników. Tak było właśnie w piątek w Zabrzu.

Odbył się tam pierwszy mecz barażowy do młodzieżowych mistrzostw Europy. Polskie orły, czy raczej jeszcze orzełki, mierzyły się z Portugalią. W sukces wierzyli tylko najwięksi optymiści, więc jednobramkowe zwycięstwo gości nie powinno stanowić żadnego zaskoczenia. Zaskoczeniem powinno być zupełnie co innego.

W meczu z Portugalią zadebiutował dwudziestoletni Krystian Bielik. Jego występ został oceniony przez jednych niezwykle pozytywnie, przez innych wręcz entuzjastycznie. Niektórzy już wysłali mu „powołanie” do reprezentacji seniorów. Nieźle, jak na grajka, który dopiero pierwszy raz pojawił się w składzie młodzieżówki.

Najciekawsze jest to, że wyszedł na mecz w podstawowej jedenastce właściwie przez przypadek. Prawdziwego pecha miał obrońca Paweł Bochniewicz, kluczowy zawodnik drużyny we wszystkich wcześniejszych grupowych meczach eliminacyjnych. Mógł wystąpić w reprezentacji na klubowym stadionie Górnika, którego jest zawodnikiem, ale niestety przeszkodziła mu w tym nagła choroba. Zamiast przedmeczowych instrukcji w szatni, zaaplikowano mu porcję leków i odseparowano od reszty w hotelowym pokoju. I właśnie jego zastąpił Bielik.

Takie rzeczy oczywiście w piłce się zdarzają, nawet dość często. Nieszczęście jednych, jest szansą drugich. Bielik z całą pewnością swoją wykorzystał. Pytanie brzmi – dlaczego dostał ją właśnie w takich okolicznościach? Trener Czesław Michniewicz ocenił jego występ „bardzo pozytywnie”, choć trochę ponarzekał, że ten czasami „ryzykował stratę piłki”. Może i ryzykował, ale skoro ani razu nie stracił i nie sprokurował jakiegoś nieszczęścia, należałoby spojrzeć na jego poczynania inaczej.

Dla mnie świadczyły o wyjątkowej pewności siebie, pozwalającej na śmielsze rozgrywanie piłki, zamiast pozbywania się jej przy byle okazji. Pod tym względem Bielik wręcz błyszczał na tle partnerów z drużyny. Albo inaczej – na jego tle widoczne były aż nadto ich ograniczone możliwości w tym względzie.

Michniewicz stwierdził, że od dawna na niego liczył, ale w grze w kadrze przeszkadzały kontuzje. Czy aż tak bardzo, że nie mógł wystąpić choćby we wcześniejszych jesiennych meczach? Nie oglądałem żadnego spotkania Bielika w trzeciej lidze angielskiej w barwach Charlton Athletic, ale kilka razy sprawdzałem skład drużyny i wiem, że pojawiał się w nim regularnie, zdobywając nawet bramki. Czy naprawdę na treningach przed starciem z Portugalią Michniewicz nie widział tego, co każdy musiał zauważyć podczas meczu? Wręcz niemożliwe, by boiskowa pewność siebie i swoboda w operowaniu piłką nie rzucały się w oczy także podczas zajęć treningowych.

Przypadek Bielika jest ciekawy także z innych względów. Gdy w styczniu 2015 roku przechodził z Legii do Arsenalu wypisywano głupoty, że ma od razu zasiąść na ławce rezerwowych londyńskiego klubu w najbliższym meczu z (jeśli dobrze pamiętam) Manchesterem City. Dziś jest piłkarzem trzecioligowego Charltonu Athletic co dowodzi, jak ciężko się przebić w tych najlepszych klubach.

Ale dowodzi też przepaści jaka dzieli polską piłkę od choćby angielskiej. Przyjeżdża grajek trzecioligowy i wygląda (w debiucie!) jak gwiazda na tle naszych orzełków mający stałe miejsce w wyjściowych składach drużyn Ekstraklasy.

Bielik zasłynął przed rokiem dość odważną wypowiedzią podczas finałów młodzieżowych mistrzostw Europy rozgrywanych w Polsce. Zrugał wtedy po inauguracyjnym meczu ze Słowacją trenera Marcina Dornę. Uznano go za bezczelnego smarkacza, który pozwala sobie na zbyt wiele, choć jeszcze w tej reprezentacji piłki nie kopnął.

O Dornie mało kto już pamięta. Po meczu z Portugalią wszyscy pamiętać będą o Bieliku. Może więc ta bezczelna pewność siebie jest cechą, bez której zawodnik nie ma szans we współczesnej piłce?  

▬ ▬ ● ▬