Wakacje 45 minut za wcześnie

Fot. Trafnie.eu

Gdyby dziś zorganizować konkurs na słowo dnia, „kompromitacja” bez najmniejszej wątpliwości wygrałaby w cuglach. Na dalszych miejscach „wstyd” i...

To oczywiście efekt ostatniego meczu reprezentacji w ramach eliminacji do przyszłorocznych mistrzostw Europy, przegranego w Kiszyniowie z Mołdawią 2:3. Skomentował go już każdy, kto tylko może, a także ci, co raczej nie powinni. Najłatwiej napisać (powiedzieć), że to kompromitacja, wstyd czy katastrofa. Trochę trudniej pokusić się o jakieś logiczne argumenty wyjaśniające uzyskany wynik.

Może zacznę od nieco głębszej analizy i przypomnę, że przestrzegałem przed bezgranicznym wręcz optymizmem po wylosowaniu składu grup eliminacyjnych w październiku ubiegłego roku:

„Polska właśnie awansowała do finałów mistrzostw Europy zaplanowanych za dwa lata. Jak to możliwe? No właśnie niemożliwe, ale takie odnoszę wrażenie”.

Ponieważ z moich wstępnych obserwacji wynikało, że:

„Brakuje podziałki na skali optymizmu w komentarzach po losowaniu. Nie zauważyłem, by komukolwiek nawet przyszło do głowy rozważanie wersji, że reprezentacja Polski może awansu do finałów nie wywalczyć! Życzę bezgranicznym optymistom, sobie zresztą też, by ten scenariusz się sprawdził bez żadnych dodatkowych warunków”.

Niestety dodatkowe warunki pojawiły się dość szybko, bo już w pierwszej kolejce w wyjazdowym spotkaniu w Pradze. Powtórzyły się w trzeciej, w też wyjazdowym w Kiszyniowie. Po tym ostatnim chyba ktoś zauważył, że nawet z „grupy marzeń” można jednak nie awansować do finałów.

Nie wiem co zdążył już zauważyć trener Fernando Santos po kilku miesiącach pracy z reprezentacją Polski. Wydaje mi się niestety, że głowę ma ciągle w Portugalii, więc nie do końca zdaje sobie sprawę z realiów panujących w nowym miejscu zatrudnienia. Bo skoro, jak przyznał, nic nie wskazywało w przerwie, że sytuacja w drugiej połowie meczu w Kiszyniowie może się zmienić, a jednocześnie wspomina o braku koncentracji, to czy nie zabrakło mu wyobraźni, by piłkarzy szczególnie umotywować przed ponownym wyjściem na boisko? Zdecydowanie bardziej niż swoich rodaków przez ostatnie lata, gdy prowadził reprezentację Portugalii.

Bo to już niestety zdarzyło się drugi raz za jego kadencji. W marcowym meczu w Pradze też, gdy jego drużyna przegrywała 0:2 zaledwie po trzech minutach. Santos, zdążył więc pobić w trzech pierwszych meczach eliminacyjnych dwa rekordy, nie stanowiące bynajmniej powodu do dumy, co skrupulatnie wyliczyli mu statystycy. Reprezentacja Polski nigdy nie straciła tak szybko dwóch bramek na początku meczu, jak podczas tego z Czechami. I nigdy nie przegrała z tak nisko notowaną drużyną w rankingu FIFA (171. miejsce), jak we wtorek z Mołdawią.

Być może Santos nie zdawał sobie sprawy jaką rolę odgrywają w reprezentacji niektórzy zawodnicy, niekoniecznie zachwycający walorami czysto piłkarskimi. Czy obecność na boisku Kamila Glika na środku obrony, nawet wprowadzonego z ławki, nie pomogłaby drużynie, gdy zdarzyła się jej zapaść zaraz na początku drugiej połowy, niestety postępująca z każdą minutą? Tego nie dowiemy się już nigdy.

Choć przyznać muszę, że wątpliwości Portugalczyka co do sensowności rozgrywania meczu towarzyskiego z Niemcami nie były pozbawione sensu. Jego piłkarze w Kiszyniowie, przy całym szacunku dla dokonań rywali, przegrali przede wszystkim sami ze sobą. Po pierwszej połowie wydawało się im, że przysłowiowe „florki” nic im już w drugiej nie zrobią. I wtedy jako dodatkowy argument z tyłu głowy mógł pojawić się ten o niedawnym zwycięstwie nad ciągle silnymi przecież Niemcami, wzmacniający tylko wiarę we własne umiejętności. Bazując na tym, wyluzowane towarzystwo 45 minut za wcześnie udało się na wakacje po długim sezonie.

Jeszcze na koniec o komentarzach Zbigniewa Bońka dotyczących porażki w Kiszyniowie na jego ulubionym Twitterze. Po pierwszej połowie (pisownia oryginalna):

„4-0 Tak to widzę”.

A po końcowym gwizdku sędziego:

„Ja sobie takiego meczu PL nie przypominam! Od 2-0 do 2-3 z tak nisko notowaną drużyną, szkoda gadać”.

Jednak chwilę jeszcze pogadajmy, bo przypomniał mi się pewien mecz z 2002 roku. Może nie z tak nisko notowaną drużyną, ale z równie bolesną i kompromitującą porażką. W Warszawie 0:1 z Łotwą. Czy autor cytowanych wpisów pamięta, kto był wtedy trenerem reprezentacji Polski?

▬ ▬ ● ▬