Walec i nietypowy karny

Fot. Trafnie.eu

Zaczęło się! Po zimowej przerwie przebudziła się Ekstraklasa. Jednak w innych ligach podczas weekendu też działy się ciekawe rzeczy. Nawet bardzo.

Zawsze mnie cieszy, gdy na polską piłkę nie trzeba narzekać. Rozmawiałem ze znajomym w sobotę na zupełnie inny temat, gdy zagadnął o piątkowe mecze Ekstraklasy. Nie oglądałem niestety, więc polegam na tym, po powiedział, szczególnie o pojedynku Śląska z Wisłą. Stwierdził, że naprawdę ciekawy, czy wręcz nie odbiegał poziomem od meczów zachodnich lig, które też regularnie ogląda!

Człowiek świetnie zna się na piłce, wiele razy jego uwagi okazywały się wyjątkowo trafne. Pomyślałem więc, że można mu wierzyć. Czyli – jak na początek ligi po zimowej przerwie, naprawdę nie jest źle. Czekałem na kolejne atrakcje.

W sobotę był mecz, który mnie bardzo interesował z powodu liderującego w tabeli Piasta. Tylko bezbramkowo zremisował w Łęcznej. Sam wynik nie jest nawet wielkim zaskoczeniem. Brałem remis pod uwagę, choć nie będę ściemniał, że dokładnie takiego się spodziewałem. Spodziewałem się każdego wyniku, bo byłem ciekawy jaką formę po przerwie zaprezentuje sensacyjny lider.

Trener Radoslav Latal stwierdził po meczu, że cieszy się z remisu, bo w drugiej połowie jego zawodnicy zagrali bardzo źle. Ja bym wolał, żeby zamiast opowiadać, co wszyscy sami zauważyli, pan trener powiedział jakie były tego przyczyny. Bo właśnie gra Piasta, a nie sam wynik, stanowiła największe rozczarowanie. Znacznie większe niż na przykład porażka w meczu na szczycie Premier League Leicester City z Arsenalem w Londynie. Tylko z pozoru raptownie zmieniam temat. W ubiegłym tygodniu porównywałem przecież liderów obu lig, wykazując wiele ich wspólnych cech. Choć Leicester przegrał tracąc bramkę dosłownie w ostatniej akcji meczu, pokazał, że jego miejsce na czele tabeli nie jest przypadkowe.

Tego o Piaście po sobotnim meczu powiedzieć się nie da. Ale to dopiero pierwsza runda, może w kolejnych będzie lepiej. Gdyby już na starcie miał odpaść z rywalizacji o mistrzostwo, byłby dramat. Nie tylko dla Piasta, ale i całej Ekstraklasy. Na razie jest wręcz odwrotnie. Różnice ciągle niewielkie, więc prawie wszystko jeszcze możliwe. Tym bardziej, że czeka nas przecież podział punktów...

Trener Jagiellonii Michał Probierz stwierdził niedawno, że dlatego wszystko jest bez sensu. Bez sensu trzydzieści kolejek, skoro i tak o wszystkim zadecyduje runda finałowa. Mnie się ten system też nie podoba, czemu wielokrotnie dawałem wyraz. Ale jeszcze mniej podobała mi się drużyna Probierza w niedzielnym meczu w Warszawie. Legia rozjechała ją jak walec wygrywając 4:0. Nie przypuszczałem, że zobaczę tak jednostronny pojedynek.

Czy kolejne mecze Legii będą wyglądały podobnie? Czy jest aż tak silna, po zimowych wzmocnieniach, że nikt jej na wiosnę nie podskoczy? Nie należy wyciągać wniosków już po jednym meczu. I Legii, i Piasta.

Jeszcze na koniec drobiazg z innej półki, który stał się w mediach przebojem ostatniego weekendu. Chodzi o rzut karny wykonywany na raty w meczu Barcelony z Celtą Vigo. Messi zamiast strzelać na bramkę podał lekko piłkę do przodu, a tę do siatki posłał nadbiegający z tyłu Suárez. Choć Messi jest genialnym piłkarzem, na pewno tego nie wymyślił.

W poniedziałkowy poranek widziałem w telewizji Sky News podobne zagranie w Premier League w wykonaniu zawodników Arsenalu – Piresa i Henry'ego – w meczu z Manchesterem City w sezonie 2005/06. Niestety francuska wersja okazała się klapą. Henry nadbiegł do piłki jak trzeba, ale Pires nie potrafił mu jej podać. Wyglądało to komicznie. Gdyby ktoś miał ochotę, może sam sprawdzić klikając w dodany tu link.

▬ ▬ ● ▬