Warto ich też docenić!

Fot. Trafnie.eu

Gdzie nie spojrzeć, wszędzie plebiscyty i podsumowania roku. Zza rogu zawsze pierwszy wyskakuje ten sam piękniś. W związku z tym postanowiłem...

Czy jest jeszcze jakiś plebiscyt za 2016 rok, którego nie wygrał Cristiano Ronaldo? Nie chodzi tylko o te czysto piłkarskie. Polska Agencja Prasowa ogłosiła wyniki swojego na najlepszego sportowca roku. To naprawdę poważny plebiscyt, bo głosują w nim przedstawiciele równie poważnych europejskich agencji prasowych. Zorganizowano go po raz 59. a głosy oddali dziennikarze z aż 27. agencji. Jego wyniki są więc teoretycznie bardzo reprezentatywne. 

I kto wygrał? Cristiano Ronaldo. Pokonał brytyjskiego tenisistę Andy'ego Murraya, mistrza olimpijskiego, zwycięzcę Wimbledonu i finałowego turnieju ATP, takiej tenisowej Ligi Mistrzów. A co zdobył Ronaldo? Mistrzostwo Europy, Puchar Mistrzów i klubowe mistrzostwo świata. Problem jednak w tym, że w odróżnieniu od Szkota, nie zdobył tych trofeów sam. Śmiem twierdzić, że jedno zdobyli za niego kumple z drużyny.

Analizowałem już szczegółowo występ Ronaldo w finałach mistrzostw Europy. Byłbym wdzięczny, gdyby ktoś mi wskazał powody, dla których był po ich zakończeniu tak gloryfikowany. Według mojej teorii Portugalia została mistrzem dzięki… Dimitriemu Payetowi. To on sfaulował jej największego gwiazdora w finale, zmuszając do opuszczenia boiska. Już bez Ronaldo, a głównie jego rozkapryszonych min i wiecznych boiskowych dąsów, Portugalczycy zabrali się ochoczo do dzieła i ograli gospodarzy na Stade de France!

Nie potrafiłem się dopatrzyć jakiś jego szczególnych zasług również w finale Ligi Mistrzów:

„W Mediolanie też doczekał się na swój moment, choć wcześniej nie miał swojego dnia. Jego Real szybko objął prowadzenie. W drugiej połowie Atletico wyrównało, a że dogrywka nie przyniosła bramek, musiały zadecydować karne. Wszyscy strzelali pewnie, aż Juanfran trafił piłką w słupek.

To był moment, na który ponad sto dwadzieścia minut czekał Ronaldo. Wreszcie mógł zaspokoić narcystyczne skłonności. W ostatniej serii musiał trafić do siatki, by Real wygrał karne 5:3. Po jego mowie ciała, gdy szedł do piłki, było widać, jak bardzo jest nakręcony z tego powodu. Strzelił pewnie i znów został bohaterem.

Znów świetnie wykreował swój wizerunek. Od razu ściągnął koszulkę, natychmiast stanął w typowej dla siebie pozie na rozkraczonych nogach, prężąc starannie wyhodowane mięśnie brzucha. Pamiętam, że przed dwoma laty okazało się już po finale, że wcześniej był dogadany z jednym ze sponsorów, który chciał wykorzystać tę jego pozę. Teraz pewnie także opracowano z wyprzedzeniem scenariusz. I został wypełniony jak trzeba”.

Oczywiście pamiętam, że w niedawnym finale klubowych mistrzostw świata zaliczył hat-tricka. Brawo za skuteczność! Czego więcej wymagać od napastnika? Tylko, że dwie z trzech bramek zdobył w dogrywce, a przez dziewięćdziesiąt minut komentatorzy telewizyjni narzekali, że „to na pewno nie jest jego dzień”.

Nie ma jednak co kwękać. Skoro dziennikarze z całej Europy uznali Ronaldo za asiora nad asiorami wśród wszystkich sportowców, nie pozostaje mi nic innego, jak schylić ze wstydem głowę. By jakoś wybrnąć z niezręcznej sytuacji, postanowiłem przyznać własne wyróżnienie (!) powiązane w pewnym stopniu z wyżej wymienionym.

Otóż uroczyście ogłaszam, że Nagrodę za Cierpliwość i Wyrozumiałość w Sporcie za 2016 rok otrzymują wszyscy zawodnicy oraz członkowie sztabów trenerskich Realu Madryt i reprezentacji Portugalii! Za co? Za perfekcyjne znoszenie grymasów rozkapryszonej gwiazdy, od dawna doprowadzających mnie do szału. To dzięki nim rozkochany w sobie Cristiano Ronaldo odebrał kilka nagród, a odbierze pewnie jeszcze kolejne.

▬ ▬ ● ▬