Wazeliniarstwo w rozkwicie

Fot. Trafnmie.eu

W mocno subiektywnym podsumowaniu tygodnia podsumowanie… podsumowań ostatnich meczów reprezentacji, które przelały się przez rodzime media.

Od kilku dni trwa koncert życzeń. Kto jeszcze nie pochwalił selekcjonera Jerzego Brzęczka? Cisza. Cisza była też odpowiedzią na pytanie w ubiegłym roku – kto jeszcze nie skopał Brzęczka? Zadziwiające, że często w roli najpierw kopiących, a obecnie chwalących występują ci sami. Okazuje się, że cechą narodową stał się zanik pamięci. Bo dlaczego jest tak dobrze, skoro było tak źle?

Już przy okazji emisji mini serialu „Niekochani” zauważyłem, że Brzęczek nie jest takim nieudacznikiem, jakiego z niego zrobiono. Teraz uważam, że nie jest też takim trenerskim fenomenem jakiego robią z niego różnej maści wazeliniarze, skutecznie wyrzucając z pamięci poprzednie opinie.

Druga uwaga rzucająca się w oczy to niemal bezgraniczny optymizm w ocenie możliwości polskiej reprezentacji. Październikowy przegląd kadr wypadł wyjątkowo dobrze, więc może być tylko lepiej. Czyli drużyna na drodze do doskonałości wreszcie odzyskała styl, a młodzi przejmują władzę, itp.itd.

Polacy prowadzą teraz w grupie, więc już pojawiły się oczekiwania, że powinni ją wygrać. Na szczęście Robert Lewandowski nie stracił kontaktu z rzeczywistością o czym świadczy jego wypowiedź:

„Nie oszukujmy się. To nie oznacza, że jesteśmy najlepszą drużyną w tej grupie”.

Nie sądzę jednak, by wszyscy dali wiarę cytowanym słowom. Czytając niektóre komentarze odnoszę bowiem wrażenie, że reprezentacja rozegrała w październiku dwa, a nie trzy mecze. A jeśli ktoś oprócz Finlandii oraz oraz Bośnii i Hercegowiny zauważa nawet ten z Włochami, to chyba nie chce zauważyć wszystkich boiskowy wydarzeń, jakie miały w nim miejsce. Zastanawiam się, że gdyby Federico Chiesa wykorzystał doskonałą okazję do zdobycia bramki, ze wspomnę tylko o tej jednej, i Polacy przegraliby 0:1, wszystkie komentarze dotyczące październikowych meczów były podobne? Trener Roberto Mancini stwierdził przecież, że remis wybitnie go nie satysfakcjonował, biorąc pod uwagę przebieg gry.

Dlatego z satysfakcją przeczytałem teks różniący się zdecydowanie od większości podsumowań ostatnich występów reprezentacji. Już sam tytuł mocno sprowadza na ziemię (sport.tvp.pl):

„Nie odlatujmy. Przed reprezentacją jeszcze daleka droga”

A oto jego najważniejszy fragment:

„Ani kadra Brzęczka nie była taka beznadziejna wcześniej, ani nie jest taka wspaniała obecnie. Cieszy wykorzystanie wszystkich powołanych piłkarzy (poza biednym Łukaszem Skorupskim), cieszą wyniki i momentami naprawdę niezła gra. ALE:

56. w rankingu FIFA Finlandia wyszła na nas drugim garniturem. Po laniu od Polaków wygrała 2:0 z Bułgarią i 1:0 z Irlandią, ale wystawiła w tych meczach tylko po jednym piłkarzu, który zagrał z Polską. To sporo mówi.

50. w rankingu FIFA Bośnia i Hercegowina grała od 15. minuty w dziesięciu i bez Miralema Pjanicia, a wcześniej kilka razy poważnie zagroziła polskiej bramce. Z kolei od zejścia z boiska Lewandowskiego i Klicha biało-czerwoni nie byli już zainteresowani zdobywaniem kolejnych bramek i grali w chodzonego. Szkoda.

Docenić trzeba remis z Włochami, ale w tym meczu bardzo sprzyjało nam szczęście. Goście byli nieskuteczni, a Polacy tak naprawdę tylko raz poważniej zagrozili bramce Donnarummy”.

Miło, że jeszcze nie wszystkim rozgrzały się głowy do czerwoności i potrafią zauważyć, co dzieje się wokół. Z takim nastawieniem łatwiej czekać na listopadowe mecze reprezentacji.

▬ ▬ ● ▬