Więcej niż piłkarz!

Od kilku dni trwa smutny spektakl w Barcelonie. Klub, który uważa się za wyjątkowy, nie potrafi się godnie rozstać z najlepszym zawodnikiem w swojej historii.

Leo Messi, bo oczywiście o nim mowa, to nie tylko najlepszy zawodnik drużyny z Katalonii, ale być może także najlepszy w całej historii futbolu. Coraz bardziej skłaniam się do takiej tezy. Dlatego tak bawiła mnie zawsze pyszałkowatość Cristiano Ronaldo, który w bezgranicznym narcyzmie nie potrafił docenić klasy i walorów wielkiego rywala.

Uważam, że w zdominowanym przez media współczesnym świecie słowo już niewiele znaczy. Ale mimo to staram się każde ważyć i nie przechwalać kogokolwiek ponad miarę. Nie boję się jednak napisać, że Messi to prawdziwy piłkarski geniusz.

I właśnie ktoś taki postanowił zmienić klub. Postanowił opuścić „więcej niż klub”, jak Barcelona określa samą siebie znanym już powszechnie na świecie sloganem. A ponieważ decyzję podjął „więcej niż piłkarz”, jakim dla mnie jest Messi, który spędził w nim całą dorosłą karierę, mamy do czynienia w absolutnie wyjątkową sytuacją.

Wydawało się, że między Barceloną i Messim jest znak równości, że doczeka tu do piłkarskiego wieku przedemerytalnego, bo przecież lojalnie uprzedzał, że karierę chciałby zakończyć w Newell’s Old Boys w rodzinnym Rosario Central, w którym uczył się gry w piłkę.

Historia Messiego i Barcelony wydawała się wręcz wzorcowa. Zdani na siebie, wiele sobie nawzajem zawdzięczali. Klub wydawał pieniądze na kosztowne leczenie wątłego chłopca z Argentyny cierpiącego na niedobór hormonu wzrostu. Ten później odwdzięczył się fenomenalną grą, stając się klubową ikoną.

Historia piękna, budująca, ale niestety już nieaktualna. W zakończonym niedawno sezonie z Barcelony dochodziły wyłącznie złe i jeszcze gorsze informacje, czego smutne podsumowanie stanowił ćwierćfinał Ligi Mistrzów przegrany z Bayernem 2:8. Jego konsekwencją i kontynuacją wydaje się smutny spektakl trwający od kilkunastu dni.

W hiszpańskim mediach pojawiła się właśnie wiadomość, że Messi pragnie, o czym oficjalnie poinformował stosownym pismem, skorzystać z klauzuli z kontrakcie i odejść z klubu. Ale ten twierdził, że powinien to zrobić najpóźniej w czerwcu. A skoro nie zrobił, obowiązuje klauzula wykupu, skromne 700 milionów euro. Choć jednocześnie zaapelowała do piłkarza, by zmienił zdanie i pozostał w klubie do końca kariery.

Sytuacja wydaje się mocno dynamiczna, bo na ulice Barcelony wyszli kibice, by zaprotestować przeciwko odejściu z klubu Argentyńczyka. Zastanawiam się, który scenariusz może okazać się najbardziej prawdopodobny. Ale wiem już, który będzie najsmutniejszy – sądowy epilog z udziałem prawników obu stron.

Jeśli do tego dojdzie, pozostaną do zaakceptowania wyjątkowo dołujące wnioski. Bo jeśli „więcej niż klub” poda do sądu „więcej niż piłkarza”, czyli swoją ikonę, to czy nie pora umierać? W co jeszcze wierzyć oprócz tego, że pieniądze nigdy nie śmierdzą? I że są zawsze najważniejsze, szczególnie w futbolu na najwyższym poziomie.

▬ ▬ ● ▬