Wielki kac z rekordzistką w tle

Fot. Trafnie.eu

W subiektywnym podsumowaniu tygodnia o wydarzeniu najbardziej koncentrującym uwagę mediów. A właściwie o tym, co działo się wokół niego.

Mam na myśli finał Pucharu Polski, w którym od kilku lat już tradycyjnie 2 maja, Raków Częstochowa pokonał w Warszawie Lecha Poznań 3:1. Przez kolejnych kilka dni w mediach pojawiło się mnóstwo tekstów na jego temat. Może doprecyzuję – głównie o tym, co działo się przed i po meczu wokół boiska.

Chciałem napisać, że na trybunach, ale to też byłoby mało precyzyjne, bo na jedną z trybun za bramką nie weszli kibice Lecha w ramach protestu, że zabroniono im wniesienia na stadion przygotowanej oprawy meczowej (tak zwane „sektorówki” nie spełniające ograniczeń wymiarowych wprowadzonych przez organizatorów).

Tak jak najczęściej odnoszę się z wielką rezerwą do wielu opinii byłego prezesa PZPN Zbigniewa Bońka, tak tym razem trudno się nie zgodzić z jego wpisem na Twitterze (pisownia oryginalna):

„Chłodne wnioski po Finale PP -

1. Obecny PZPN ( zrobił wszystko) nie ponosi żadnej winy za decyzje PSP

2. Myślenie o zmianie miejsca Finału to ogromny krok w tył - prestiżowy, propagandowy itd

3. Nie można pozwolić by patologia decydowała kto wchodzi a kto nie na mecz finałowy..”

Opis sytuacji i określenia użyte w ostatnim punkcie były dość łagodne. Znacznie dosadniej odniósł się do wydarzeń były prezes PZPN Michał Listkiewicz, który organizatorów protestu nazwał „terrorystami mieniącymi się kibicami Lecha”. Tak to uzasadnił (za: „Super Express”):

„Bezsensownym uporem pozbawili swoich rzekomych pupili wsparcia z trybun, a tysiącom wielkopolskich rodzin przybyłych do stolicy zepsuli majówkę. Pocieszałem pod stadionem zapłakane dzieci w koszulkach „Kolejorza”. Jak im wytłumaczyć, dlaczego po przejechaniu setek kilometrów stały godzinami pod bramą stadionu, na którym tak bardzo pragnęły być?”

Zamiast więc wspomnień, nawet jeśli zabrzmi to banalnie, z wielkiego piłkarskiego święta, pozostał głównie wielki kac.

Żeby nie było tak ponuro, na koniec coś też związanego z finałem, co można pochwalić. Razem z prezesem PZPN Cezarym Kuleszą puchar zwycięskiej drużynie wręczała Anna Szymańska. Speaker przedstawił ją jako (cytat z pamięci) „czternastokrotną uczestniczkę rozgrywek pucharowych”, zupełnie paląc temat.

Szymańska jest bramkarką Czarnych Sosnowiec i najprawdopodobniej posiadaczką rekordu… świata. W najbliższą środę z pewnością zagra w półfinale Pucharu Polski z Medykiem Konin. Jeśli jej drużyna awansuje, 26 maja w Puławach wystąpi PO RAZ PIĘTNASTY Z RZĘDU w finale Pucharu Polski!!! Wyczyn nieprawdopodobny, niestety przez mało kogo zauważony. Pisałem o niej po dwóch ostatnich finałach w 2020 i 2021 roku, gdy śrubowała rekord kolejnych trzynastu i czternastu w nich występów.

Gdyby była piłkarzem, a nie piłkarką, pewnie powstały by o niej dziesiątki tekstów. Dobrze, że prezes Kulesza choć w ten symboliczny sposób potrafił docenić jej niesamowity wyczyn i zaprosił do ceremonii wręczenia pucharu w poniedziałkowym meczu.

▬ ▬ ● ▬