Wniosek niestety zawsze aktualny

Fot. Trafnie.eu

Trzy polskie drużyny przegrały w czwartek mecze w Lidze Europejskiej. Czy może być jeszcze gorzej? Zawsze może. W tym wypadku też mogło.

Porażki Lecha (0:2 na wyjeździe z Genk) i Jagiellonii (0:1 w Białymstoku z Gent) z drużynami belgijskimi należało brać pod uwagę. To rywale z wyższej półki. Wystarczy tylko przeanalizować ich budżety, kadry i sumy jakie płacą za transfery, co znalazło odzwierciedlenie na boisku.

Jednak wyniki nie musiały być takie, jakie były. Jagiellonia mogła spokojnie swój mecz zremisować. Mogła, ale chciała wygrać i w drugiej połowie grała dość odważnie, za co niestety została skarcona. Po jednej z kontr goście zdobyli decydującą bramkę.   

Choć zabrzmi to absurdalnie, ale porażka Jagiellonii wyglądała prawie jak… zwycięstwo w porównaniu z rezultatem Legii. W Warszawie została ograna przez drużyną z Luksemburga F91 Dudelange 2:1. I, co trzeba koniecznie podkreślić, goście wygrali zasłużenie. Mogli, a nawet powinni (!), wygrać wyżej. Przed meczem podzieliłem się taką refleksją:

„Na pewno piłkarze z Luksemburga nie położą się przed nią na Łazienkowskiej, bo ma większy budżet i ładniejszy stadion. A kto ma lepszą drużynę, dopiero się przekonamy”.

Po meczu nie mam wątpliwości, że to pół-amatorzy z bogatego (ale nie piłkarsko!) księstwa mają lepszą drużynę. Swoboda z jaką operowali piłką na połowie rywali była wręcz zawstydzająca, biorąc pod uwagę europejskie ambicje tych rywali.

W mediach leją się już pomyje na głowy piłkarzy i trenera. Że to wstyd, hańba, dno, że tak nie przystoi, itp., itd. Ja wolę się skupić na właścicielu Legii Dariuszu Mioduskim. Mecz z Dudelange jest gorzką puentą do radosnej twórczości, którą uprawia od momentu przejęcia wszystkich akcji klubu.

Proszę sobie przypomnieć z jaką pompą obwieszczano w ubiegłym roku wkroczenie Legii na drogę do chwały, do której mieli ją poprowadzić fachowcy najwyższej klasy ściągnięci z Chorwacji. Wyszła z tego tragikomedia, scenariusz której wyceniono, jak twierdzą polskie media, na ponad pięć milionów złotych. Tyle kosztowało zatrudnienie, a raczej pogonienie po niecałym roku, dwóch chorwackich trenerów.   

Oczywiście nikt Mioduskiemu nie może zabronić wydawania pieniędzy w sposób, na jaki ma ochotę. Ale to przecież parodia najczystszej wody, że w tym samym czasie odsuwany jest od drużyny reprezentant Polski Artur Jędrzejczyk, bo „klubu na niego nie stać”.  

Może więc kibice Legii zamiast śpiewać piłkarzom, że „wy ambicji nie macie”, zastanowią się jakie są rzeczywiste przyczyny porażek ich klubu w tym sezonie? Mogę tylko potwierdzić, że uwaga sprzed kilkunastu dni dotycząca Dariusza Mioduskiego aktualna - ma szanse szybciej doprowadzić Legię do bankructwa niż do Ligi Mistrzów.      

I jeszcze jeden wniosek, który niestety zawsze będzie aktualny – prezes sam się nie zwolni!

▬ ▬ ● ▬