2018-09-09
Zderzenie z nowymi realiami
Wystartowała Liga Narodów. Nie spieszyłbym się ani z oceną nowych rozgrywek UEFA, ani z oceną możliwości reprezentacji Polski po przejściach.
Mario Puzo zapytał w „Ojcu chrzestnym” - czyż nie jest prawdą, że największe nieszczęścia przynoszą czasem nieprzewidziane korzyści? To jeden z literackich cytatów, który mocno utkwił mi w pamięci. Przydaje się przy wielu sytuacjach, więc już go wcześniej przytaczałem.
Przydał się i przy inauguracyjnym meczu Polaków w Lidze Narodów, a dokładniej już po jego zakończeniu. Nie trafiłem na żadne określenie w stylu – fenomenalny, rewelacyjny, znakomity, wspaniały… Nieszczęście, czyli start w finałach mistrzostw świata, przyniósł niespodziewaną korzyść - niektórzy wrócili do rzeczywistości.
Przypomnę tylko, że największe szaleństwo zaczęło się po dwóch meczach zremisowanych również 1:1 podczas EURO 2016. Wtedy wszystko bez wyjątku było naj, naj naj… Gdy drużyna wylądowała w Warszawie, wydawało się, że z Francji wracają nawet nie mistrzowie Europy, ale świata!
Od kilku miesięcy Polska już nie jest piłkarską potęgą. Raczej średniej klasy drużyną europejską. Po remisie z Włochami komentarzem, w którym autora najbardziej poniosło, był ten, że polska reprezentacja „dominowała w całym meczu”. No to chyba szczególnie w drugiej połowie...
Znów można śmiało stwierdzić, że rywal był słabszy niż oczekiwano. Bo Włochy nie tylko mnie nie rzuciły na kolana, żeby nie powiedzieć, że były wyjątkowo słabe. Natomiast stwierdzenie, że orły Nawałki wygrały eliminacje do ostatnich mistrzostw świata między innymi ze względu na słabość grupowych rywali, mogło być wcześniej odebrane jako oznaka braku patriotyzmu.
Teraz opinie są zdecydowanie ostrożniejsze. Radzą poczekać z oceną rzeczywistych możliwości drużyny dowodzonej od niedawna przez Jerzego Brzęczka. A ja bym radził poczekać też z oceną nowych rozgrywek.
Na razie czytam i słucham same pozytywne opinie. Że wszyscy traktują je poważnie, że wysyłają do boju najsilniejsze składy. Nawet Duńczycy, którzy po aferze w niedanym meczu towarzyskim dogadali się jednak błyskawicznie ze swoimi gwiazdami, by uniknąć kompromitacji w niedzielnym starciu z Walią.
Wszystko prawda, ale poczekajmy do zakończenia pierwszej edycji Ligi Narodów. Wtedy łatwiej będzie zauważyć niewątpliwe płycizny. Ponieważ aż jedna trzecia drużyn spada z każdej z trzech pierwszych lig (zwanych też dywizjami), wtedy okaże się, że ten najlepsze A i B, będą takimi tylko z nazwy. Bo na przykład jedna z drużyn – Anglia, Chorwacja czy Hiszpania – MUSI SPAŚĆ z Ligi A. A skoro musi, musi też w niej pojawić na pewno słabsza drużyna z Ligi B.
Dzięki udziałowi w Lidze Narodów w finałach mistrzostw Europy w 2020 roku MUSI wystąpić jeden z następujących zespołów z najsłabszej Ligi D: Azerbejdżan, Macedonia, Białoruś, Gruzja, Armenia, Łotwa, Wyspy Owcze, Luksemburg, Kazachstan, Mołdawia, Liechtenstein, Malta, Andora, Kosowo, San Marino lub Gibraltar. A skoro musi, poziom finałów musi się obniżyć, a mimo to trudniej będzie do nich awansować (mniej miejsc) w normalnych eliminacjach.
Na razie nikt jeszcze o tym nie myśli, ale w pewnym momencie każdy będzie się musiał zderzyć z nowymi realiami.
▬ ▬ ● ▬