Zdolności pana prezesa

Fot. Trafnie.eu

Na niektórych zawsze można liczyć! Niby nic się nie dzieje, a jednym wpisem sprawią, że wulkan wybucha, choć wydaje się, że nie ma prawa.

Zbigniew Boniek kolejny raz okazał się mistrzem w kreowaniu skrajnych emocji. Kolejny, ponieważ lista jego wpisów na Twitterze powodujących często wręcz niekontrolowane reakcje, jest długa i urozmaicona. I kilka razy dotyczyła zagadnień nie związanych nawet z futbolem. 

Tym razem pan prezes postanowił podsumować występ reprezentacji do lat dwudziestu w mistrzostwach świata organizowanych w ojczyźnie. Napisał tak:

„Już w Warszawie... World Cup U-20 bez nas. Dziękuje wszystkim za walkę, postawę i chęć bycia lepszym. Na analizę przyjdzie czas. Turniej trwa dalej”.

Na pierwszy rzut oka trudno dostrzec w tym wpisie jakiekolwiek kontrowersje. Wydaje się wręcz wyważony i stonowany. Przecież trener Jacek Magiera wypowiadał się w podobnym tonie po przegranym w niedzielę meczu z Włochami oznaczającym odpadnięcie z mistrzostw w 1/8 finału:

„To nie jest czas i miejsce, żeby rozmawiać. Zawodnicy mieli kontrolę dopingową, niektórzy później przyszli do szatni. Pojawił się Prezes Zbigniew Boniek, który każdemu podziękował za mistrzostwa świata. Po kolacji spotkamy się wszyscy i podsumujemy to co było i to, co jest przed nami”.

Dlaczego więc słowa trenera zostały przyjęte jako coś oczywistego i nie spowodowały żadnych komentarzy, natomiast opinia prezesa wywołała gwałtowne reakcje (za: wp.pl):

„Pod jego postem swojego oburzenia nie kryli kibice, którzy zarzucali Bońkowi, że w PZPN cały czas trwają analizy, z których nic nie wynika. „Analizujecie już siedem lat i dalej nie wiecie, co jest nie tak”.

Zacytowałbym jeszcze wpis innego internauty:

Szedł Pan do pierwszej kadencji z hasłem szkolenia młodzieży w PL. Mija kolejny rok a pan się skupia głównie na PR.

Chyba mentorski ton pana prezesa zaczął być trudny do zniesienia dla coraz większej liczby osób interesujących się piłką. W związku z tym przestał oddziaływać na wyobraźnię wizerunek niemal genialnego szefa związku kreowany od kilku lat przez część przychylnych mu redaktorów. Ktoś, kto zawsze ma rację i nigdy nie schyli głowy, staje się coraz bardziej irytujący choćby w zestawieniu z otaczającą rzeczywistością.

Bo ile można wierzyć, że pod rządami pana prezesa - „czego się nie dotknie zamienia w złoto!” - polska piłka stała się światową potęgą? Piąte miejsce w rankingu FIFA wydaje się już dziś szczytem roztargnienia twórców owego rankingu w porównaniu z ostatnimi dokonaniami i rzeczywistymi możliwościami reprezentacji.

Chyba nikt już nie wierzy Bońkowi, że wybór Adama Nawałki na selekcjonera był najlepszym z możliwych, a wybrany idealnym kandydatem. Ten mit w ubiegłym roku runął z hukiem, a w obecnym miał swój ciąg dalszy w wydaniu ligowym, na dodatek z „nieudacznikiem” Fornalikiem w tle, pogonionym przecież kiedyś przez prezesa.

Do tego leją nas od lat w piłce klubowej już nawet nie europejscy średniacy, ale jeszcze od nich słabsi. A równie źle jest w tak zwanej piłce młodzieżowej. I po klęsce na własnym terenie w mistrzostwach Europy do lat dwudziestu jeden przed dwoma laty, teraz drużyna o rok starsza odpadła w 1/8 finału w kolejnej imprezie organizowanej u siebie.

I gdy to wszystko zbierze się do kupy, trudno się dziwić, że nawet w miarę wyważona opinia może spowodować alergiczną reakcję i wyprowadzić kogoś w równowagi.

▬ ▬ ● ▬