Kosztowne sprzątanie

Fot. Trafnie.eu

Reprezentacja Polski poznała potencjalnych rywali w marcowych barażach do mistrzostw świata. Z jednym z nich na pewno zagra mecz na wyjeździe.

Czytając komentarze po poniedziałkowej porażce z Węgrami trudno nie zauważyć, że selekcjoner Paulo Sousa nie tyle wszystkich zdenerwował, co wręcz rozwścieczył. I sposobem w jaki z własnej nieprzymuszonej woli narozrabiał, i tym jak później swoje działania bezrefleksyjnie tłumaczył. Sam byłem wściekły, kiedy we wtorkowy wieczór okazało się, że Turcja wygrała z Czarnogórą, a Walia zremisowała z Belgią, bo to, nie wdając się w szczegóły, oznaczało, że pod koniec marca na pewno nie zobaczę reprezentacji swego kraju na stadionie w Warszawie.

Efekt jest taki, że zamiast remisu z Węgrami, który dla polskiej drużyny w pełnym składzie z całą pewnością był osiągalny i gwarantowałby rozstawienia przed losowaniem marcowych baraży, a w konsekwencji grę u siebie w tylko jednym meczu, trzeba się będzie tułać po Europie, gdy za ponad tydzień poznamy rywala. Na pewno będzie nim ktoś z szóstki: Portugalia, Szkocja, Włochy, Rosja, Szwecja, Walia. I na pewno będzie gospodarzem meczu z Polską, która znalazła się w drugiej grupie drużyn do nich dolosowywanych razem z Turcją, Macedonią Północną, Ukrainą, Austrią i Czechami.

Długo nie mogłem zrozumieć jak można było w wyjątkowo lekkomyślny sposób zaprzepaścić szansę bycia gospodarzem w pierwszej rundzie baraży. Ale przypomniałem sobie, co napisałem po inaugurującym eliminacje meczu z Węgrami zremisowanym 3:3 w marcu w Budapeszcie:

„Odniosłem wrażenie, że trenerowi Paulo Sousie wydawało się, że poprowadzi reprezentację swojej ojczyzny”.

A także refleksję po odpadnięciu z Euro 2020 trzy miesiące później:

„Pisałem wcześniej, że nie wiem, czy polscy piłkarze są w stanie zrozumieć, czego od nich Sousa wymaga. Teraz bym tylko do tego dodał, że nie wiem, czy nie podchodzi zbyt optymistycznie do możliwości zawodników z innego kraju niż jego ojczyzna. Może w Portugalii strzelić jedną bramkę więcej od rywali po ofensywnej grze nie jest problemem. W Polsce jest i to wielkim”.

To, co wydarzyło się w poniedziałkowy wieczór w Warszawie, właściwie idealnie potwierdziło wcześniejsze opinie. Efekt jest taki, że mamy drużynę, która strzela mnóstwo bramek (statystycznie w tym roku najwięcej w historii), ale i mnóstwo traci, dlatego za często nie wygrywa. Mamy trenera, którego już nikt nie chce, takie odniosłem wrażenie czytając różne komentarze, ale którego trudno się teraz pozbyć, bo wiązało by się to ze sporymi kosztami wynikającymi z zerwania kontraktu (za: (wp.pl):

„Zwolnienie Sousy w tym momencie oznaczałoby konieczność wypłaty wielomilionowego odszkodowania dla niego i jego ludzi. Mówi się nawet, że całkowite koszty oscylowałyby wokół 10 milionów złotych!”

Niestety są jeszcze koszty, choć tylko szacowane, to jednak powalające swą wielkością. Otóż utrata organizacji meczu pierwszej rundy baraży oznacza straty, według różnych źródeł, od 12 do 15 milionów złotych!!!

Mam nadzieję, że informacja dotarła także do byłego prezesa PZPN Zbigniewa Bońka. To on zatrudniał Portugalczyka, jako trenera (cytat z pamięci) „z absolutnego topu”, i to on rozstając się ze związkiem powtarzał, że zostawił go w „bardzo dobrej sytuacji pod każdym względem”. Z tych prostych wyliczeń wynika jak kosztowne jest sprzątanie tej „dobrej sytuacji”.

▬ ▬ ● ▬