Kto potrafi się do czego przyznać?

Fot. Trafnie.eu

Przeczytałem wywiad z psychologiem kadry Jerzego Brzęczka, Damianem Salwinem. I z satysfakcją stwierdziłem, że trochę jest nim też o… mnie.

Kiedyś był trenerem, rozpoczynając pracę w tym fachu pod koniec lat dziewięćdziesiątych ubiegłego wieku. Najpierw prowadził drużyny juniorów, potem trzecio- i czwartoligowe. Ale zrezygnował, a jego decyzję łatwiej zrozumieć czytając ten smakowity fragment (sport.tvp.pl):

„Pamiętam taki wywiad, to była połowa lat 90., ze świętej pamięci Kazimierzem Górskim. Na pytanie redaktora, jak uzdrowić polską piłkę, pan Kazimierz przez chwilę milczał i odpowiedział: – Polać benzyną i podpalić… Długo tego nie rozumiałem. Pamiętam natomiast taką rozmowę z jednym z prezesów klubu Ekstraklasy, gdzie miałem być asystentem. Położył przede mną białą kartkę i zapytał: – Jaki jest jej kolor? Zdziwiony odpowiedziałem zgodnie z tym, co widziałem, że kartka jest biała. A on do mnie, że jest czarna. No to mówię: – Jak jest czarna, jak jest biała… A pan prezes na to, że jak on mówi, że kartka jest czarna to kartka jest czarna. Zrozumiałem, grzecznie podziękowałem za współpracę i wyszedłem. Nie chciałbym chyba dalej rozwijać tego tematu, może zakończę tym, że liczba zatrzymanych osób jest bardzo długa”.

Salwin zamiast babrać się w ligowym bagienku po dziesięciu latach porzucił zawód trenera i „zrobił uprawnienia psychologa”. Tak rozpoczęła się jego droga do reprezentacji Polski, choć już w nowej roli. I na tę okoliczność właśnie został przepytany. Najbardziej w długim wywiadzie zaciekawił mnie fragment dotyczący medialnej krytyki piłkarzy, czy szerzej – sportowców:

„Sam sportowiec czy sam trener – to są bardzo często ludzie uczestniczący w tym od kilkunastu czy nawet kilkudziesięciu lat. I oni mają świadomość tego, że jak chcą żyć w rzece to muszą się nauczyć żyć i zaprzyjaźnić z krokodylami. Ale ich rodziny tego bardzo często nie potrafią. A cierpienie wynikające z tego wraca później do adresata. Bo to że oni umieją sobie z tym poradzić to jest jedna rzecz, ale to że bliscy nie dają z tym rady to druga. I proszę teraz zobaczyć – jeśli dziennikarz powie, że Kowalski nie poradzi sobie na przykład w Bayernie, a później okazuje się, że to nieprawda? Nikt później nie wróci sam z siebie do tego, że nie miał racji, nie powie tego, krytyka idzie w eter”.

W pełni się z tą opinią zgadzam! I chyba stanowię wyjątek od reguły. Bo nie raz i nie dwa nie mam najmniejszego oporu, by napisać - „muszę się przyznać do porażki”, nawet gdy nie były to porażki zbyt dotkliwe. Na szczęście pomyłki zdarzały się rzadko.

Każdy, kogo stać na takie szczere wyznanie, staje się bardziej wiarygodny. Tak to zawsze rozumiałem i rozumieć będę. Bo jeśli coś piszę, muszę szanować tego, który będzie mnie czytał. I nie uważać go za głupszego od siebie, co niestety staje się powoli normą, na co już zwracałem uwagę:

„Żyjemy w świecie, którego media coraz bardziej się tabloidyzują, więc wszystko musi być w nim czarne albo białe. Takie więc stawianie sprawy trafia na podatny grunt. Formułowanie łatwych wniosków jest zawsze łatwe, nie tylko z nazwy, więc i bardzo efekciarskie”.

I jeszcze jedna istotna uwaga:

„Coraz częściej się zastanawiam, czy logika nie jest największym wrogiem współczesnego świata? Dla tabloidyzujących się na potęgę mediów jest po prostu za mało wyrazista, więc psuje efekciarskie tezy”.

Dlatego niech Salwin nie liczy na żadną poprawę. Raczej niech postara się jeszcze bardziej uodpornić piłkarzy, z którymi pracuje, na toksyczny wpływ popapranego współczesnego świata.

▬ ▬ ● ▬