Wielkie piwo dla Van Dijka!

Fot. Trafnie.eu

Ciągle komentowany jest występ reprezentacji Polski na inaugurację eliminacji do mistrzostw Europy w 2020 roku. Mnie nasunęła się dość przewrotna refleksja.

Trochę bałem się odpalać internet, by nie okazało się, że Polska znów jest piłkarską potęgą. Na szczęście nie zauważyłem aż takiego rozpasania nastrojów. Raczej spokojne i realistyczne oceny, w czym pomogli trener i sami piłkarze. Z dużą pokorą analizowali mecz zaraz po jego zakończeniu, wraz komentarzem, że „czeka nas jeszcze dużo pracy”.

W Wiedniu spotkały się dwie drużyny średniej klasy europejskiej. Jeszcze raz podkreślę - trzeba chwalić gości, że potrafili z naprawdę trudnym i nieprzyjemnym rywalem nie stracić bramki i wykorzystać jego słabość strzelając mu jedną.  

Czy to był najważniejszy mecz w tych eliminacjach? Najważniejszy, bo z teoretycznie najtrudniejszym rywalem na jego terenie. Tak mi się jeszcze wydawało, czego są dowody na piśmie, do piątku. Aż obejrzałem w telewizorze spotkanie Anglików z Czechami na Wembley. Nasi sąsiedzi zostali w Londynie zmiażdżeni, przegrywając 0:5.

Czechów oglądałem na  żywo dwa razy na jesieni ubiegłego roku. Najpierw w meczu w Lidze Narodów ze Słowacją w Trnawie, potem z Polską w Gdańsku. W tym drugim, niby tylko towarzyskim, ale ograli naszych raczej bez problemu, więc wniosek nasuwa się niewesoły.

Sąsiadów z południa darzę sympatią, mam w Czechach fajnych znajomych, ale nie przejąłem się aż tak bardzo wynikiem z tego powodu. Uświadomiłem sobie, że zamiast nich z Anglikami mogli zmierzyć się Polacy. Na logikę - skoro Czesi jeszcze bardziej zmotywowani niż w towarzyskim meczu w Gdańsku, tak zakładam, dostali straszliwe lanie, należy postawić pytanie - jaki los spotkałby Polaków?

Na szczęście  w piłce nie zawsze logika zwycięża. Tym więc można się pocieszać. Albo można sobie z satysfakcją uświadomić, że najważniejszy mecz w eliminacjach odbył się jeszcze zanim się… zaczęły.

Należałoby zrobić zrzutkę na duże albo jeszcze większe piwo dla Virgila van Dijka. Dlaczego akurat dla niego? Ponieważ…:

„Orły Brzęczka i tak wygrały los na loterii jeszcze przed losowaniem. Bo, w dużym skrócie, za taki należy uznać wyrównującą bramkę Virgila van Dijka dla Holendrów w doliczonym czasie gry niedawnego meczu Ligi Narodów z Niemcami. Dzięki temu, po remisie z Portugalią następnego dnia, Polska znalazła się w pierwszym koszyku kosztem Niemiec właśnie. Uważam, że zdecydowanie na wyrost, ale to nie mój problem. To problem zasad rozstawienia, które nigdy idealne nie są”.

Dzięki temu nie została dolosowana na przykład do Anglii. Czyli dzięki Van Dijkowi nie musiała się z nimi mierzyć na Wembley, jak Czesi losowani z koszyka drugiego. Zwycięstwa z Austrią w Wiedniu nie trzeba już sobie wyobrażać, skoro stało się faktem. Natomiast trochę trudno mi uwierzyć w zwycięstwo rodaków w z Anglią w Londynie czy choćby z Francją w Paryżu, biorąc pod uwagę obecny poziom reprezentowany przez wspomniane drużyny.

Dlatego cieszmy się ze zwycięstwa na inaugurację eliminacji do mistrzostw Europy, ale dziękujmy też Van Dijkowi za jego bramkę w Lidze Narodów!    

▬ ▬ ● ▬