2020-09-10
Wypadkowa naiwności i roztargnienia
W rodzimych mediach kolejny odcinek serialu pod tytułem „Zwalnianie selekcjonera”. To typowe operowanie hasłami bez zagłębiania się w szczegóły.
Dowiedziałem się, że kibice nie chcą już Jerzego Brzęczka w roli selekcjonera. Tak wynikało z ankiety przeprowadzonej na stronie wp.pl. Aż ponad dziewięćdziesiąt procent uczestników ankiety zagłosowało za natychmiastową jego dymisją. Chcieli, by podczas przyszłorocznych mistrzostw Europy, jeśli się odbędą, kadrę poprowadził kto inny.
Wynika z tego, że dla kibiców, znacznej części mediów też, Brzęczek to trenerski nieudacznik. Po obejrzeniu trzech odcinków miniserialu dokumentalnego „Niekochani” odniosłem zupełnie inne wrażenie. Ale dla potrzeb tekstu przyjmuję, że kibice mają rację, by przy okazji przeanalizować tylko hasłowo sygnalizowane tematy.
Zastanawiam się co takiego stało się w ostatnich dwóch meczach inaugurujących rozgrywki Ligi Narodów, że Brzęczek stał się już wręcz persona non grata? Trudno go wieszać za porażkę z Holandią, bo taką każdy nawet średnio zorientowany w futbolowych realiach powinien brać pod uwagę. Z krytycznych komentarzy przebijał się następujący wniosek – drużyna gra bez żadnego stylu!
Teza chwytliwa, pod warunkiem, że nikt nie spróbuje się w nią wgłębiać. Niestety postanowiłem się wyłamać i zapytać – a kiedy prezentowała ów piękny styl? Chyba po raz tysięczny muszę przypomnieć co pokazywała podczas mistrzostw Europy przed czterema laty, gdy jej występ w ojczyźnie przyjęto z taką euforią, jakby została co najmniej mistrzem świata:
„Wbrew temu co się pisze w polskich mediach nie wszyscy zachwycali się grą wybrańców Nawałki we Francji. Bo co innego docenić zaangażowanie, walkę i skuteczność prezentowaną przez drużynę, a co innego jej styl. Muszę to powiedzieć – wielokrotnie podczas meczów Polaków słyszałem gwizdy na trybunach głównie ze strony kibiców niezaangażowanych emocjonalnie w ich przebieg. Zapłacili za bilety przede wszystkim po to, by obejrzeć widowiskowy mecz. A tego wybrańcy Nawałki, podający piłkę głównie do boku i do tyłu, im nie gwarantowali.
Proszę przeanalizować pięć spotkań i zwrócić uwagę ile było w nich celnych prostopadłych podań. Niestety wielokrotnie głównym rozgrywającym zespołu stawał się z konieczności Łukasz Fabiański”.
O stylu gry podczas mistrzostw w Rosji przed dwoma laty nie ma co wspominać, bo z tej imprezy w ogóle za bardzo nie ma czego wspominać. A między jednymi i drugimi finałami reprezentacja Polski zagrała jeden mecz, który wspominam z przyjemnością, a w którym atrakcyjna gra szła w parze z wynikiem. Działo się to w Bukareszcie, gdy Polska zlała tam Rumunię 3:0.
Oczywiście każdy ma prawo do wyrażania opinii, a że oczywiście każdy kibic jest też trenerem, więc oczywiście wie lepiej jak powinna grać reprezentacja. Oczywiście powinna grać lepiej, bo jeśli wierzyć opiniom zamieszczanym w rodzimych mediach na temat poszczególnych piłkarzy, mamy wręcz kilku grajków światowej klasy. Czyli problemem jest wyłącznie ich trener. Gdyby był lepszy, graliby znacznie lepiej. Z pewnością drżałyby wtedy przed nimi wszystkie europejskie potęgi.
No to zastanawiam się, skoro są tacy dobrzy, dlaczego jeden z nich, okrzyknięty objawieniem dwóch ostatnich meczów wyląduje za chwilę tylko w drugiej lidze angielskiej? Dlaczego Kamil Jóźwiak, bo o nim mowa, negocjuje z Derby County, a nie z zespołami Premier League?
Podobno Polsce potrzebny jest znów zagraniczny trener. Niektórzy tęsknią nawet za (nowym) Leo Beenhakkerem. Hasło brzmi pięknie, ale czy ktoś pamięta, jak Holender został potraktowany, w jakich okolicznościach pożegnał się z reprezentację? I czy ktoś pamięta jeszcze kto go zastąpił? Franciszek Smuda – wybraniec ludu właśnie. A co z tego wynikło?
Wiara, że Brzęczka zastąpi za chwilę zagraniczny trener „z wielkim nazwiskiem”, bo PZPN na takiego stać, jest wypadkową naiwności i roztargnienia. Czy ktoś naprawdę wierzy, że Zbigniew Boniek wybierze takiego człowieka? Że wybierze kogoś, kto z całą pewnością nie pozwoli mu do niczego się wtrącać?
Bo przecież o Brzęczku powiedział wprost – „Wybrałem!”, nie bawiąc się w żadną dyplomację i pokazując jak działa kierowany przez niego związek. Biorąc pod uwagę osobowość pana prezesa nie ma szans na zatrudnienie trenera, który zabiłby śmiechem jego uwagi w stylu (za: „Gazeta Wyborcza”):
„Powiedziałem Jurkowi: na pewne rzeczy, które mogłeś robić jesienią, wiosną, my, jako właściciele drużyny, ci nie pozwolimy”.
I na koniec jeszcze jedna próba zagłębienia się w szczegóły hasła „trener z małym doświadczeniem”. Oczywiście dotyczy Brzęczka i oczywiście nie jest pozbawione sensu. Ale czy przy jego zatrudnianiu brak dostatecznego doświadczenia w trenerskim fachu był tajemnicą? Może więc zamiast go linczować, warto zapytać kto był (jest) odpowiedzialny za zatrudnienie selekcjonera, który takowego doświadczenia nie posiada?
▬ ▬ ● ▬